U naszego białaczkowego Marcysia jest załamanie

Jedno przetrwaliśmy ledwo ledwo (zebrała się woda w płucach, ale po dwóch dniach walki wyszedł z tego, potem było już tylko doprowadzanie kiciusia do stabilnej normy).
3.10 kocurek miał badania krwi - wszystko w normie. Po wizycie kiciuś miał zapisany antybiotyk na dziąsła i drugą serię leku na robaki (miesiąc walczyliśmy z nimi i w końcu się udało). Ale teraz wpadł w przerażającą apatię

Był dziś rano u pani doktor. Ma węzeł w brzusiu wielkości śliwki

Ma też jedną źrenicę większą od drugiej (reaguje cały czas na światło i np. przez jeden dzień wszystko wróciło do normy, ale teraz powróciło). Miał wymioty i biegunkę (dostał lakcid i taki wielki proszek o nazwie Supplexan jakiś /nie pamiętam niestety całości nazwy/ ), ale w ciągu jednego dnia wszystko minęło - za to skoczyła temperatura do 40 st.
Cały czas się łudziłyśmy, że białaczka śpi. Że pomimo tego, że jest we krwi - nie robi spustoszenia - tym bardziej, że np. czerwone krwinki rosły a nie spadały i że wszystkie parametry były w normie. Jedynie dwa parametry miał odchylone: MCV - miał 35 a norma jest między 39 a 55. No i ALP - Marcyś miał 17 a norma między 23 a 107. Wetka nie zwróciła uwagi na to pewnie dlatego, że reszta wyników była ok. Ale może to świadczyło o jakimś problemie???
Kiciuś obecnie przyjmuje ludzki interferon (bo nie miał żadnych objawów), ale to chyba wymaga już podania kociego interferonu? Czy teraz zacząć czy poczekać aż stan będzie stabilny (czyli aż zbijemy gorączkę?)
Co robić
