Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
tabo10 pisze:za sukces byka
Prakseda pisze:tabo10 pisze:za sukces byka
Pewnie i tak go zabili.
ana pisze:Prakseda pisze:tabo10 pisze:za sukces byka
Pewnie i tak go zabili.
Podobno tradycja każe zaprowadzić do rzeźni również matkę byka, który zabił matadora.
W ten sposób kończy się jego linię.
Prakseda pisze:[...]Jakaż ogromna satysfakcja. To obala mity o nieoswajalności dzikich kotów. I pozwala olewać krytyczne oceny wobec wysokozakoconych tzw tutaj zbieraczy. Bo daje tę pewność, że jednak warto. Warto coś robić nawet jak jest to np. dwudziesty kot.
tabo10 pisze:W krytykowanym zbieractwie najgorsze wg mnie jest zapewne nie to ,że się zabierze z ulicy w krytycznym momencie i udzieli pomocy,której przeciętny dom z 1 czy 2 kotami rzadko kiedy udzieli,ale niechęć do wydawania kotów,do adopcji. Przekonanie ,że tylko zbieracz potrafi najlepiej zająć się danym kotem/psem,tylko w jego domu zwierzak będzie szczęśliwy.Często towarzyszy temu duży lęk,tak silny ,że wydanie zwierzęcia staje się bardzo trudne,czy wręcz niemożliwe. A osoby naciskające na to staja się mocno niepożądane. Uczestniczyłam niestety kiedyś w pomocy przy adopcjach osobie będącej na dobrej drodze do zbieractwa. Było bardzo ciężko. Jej i mnie. W końcu jakoś dałyśmy radę.Teraz obie się cieszymy z DS i przemian,jakie się dokonały w kotach w nich.
A propos,czy Nero jest szykowany do adopcji? Po tym co przeszedł i Ty razem z nim (nie zapomnę Twej podróży tramwajem z rannym kotem,boje się na sama myśl i podziwiam,że oboje daliście radę),należy mu się najlepszy domek
Prakseda pisze:[ Aczkolwiek musi to być dom absolutnie odpowiedzialny i zaufany, najlepiej polecony przez kogoś znajomego czy moich wetów. Masz kogoś takiego?
Sama wiesz, że inaczej oddaje się ufnego i jeszcze głuptaskowatego małego kociaka. Inaczej kota traumatycznego.
Wcale nie będę ściemniać, że zostawały u mnie koty już po ciężkich przejściach bo byłam tą pierwszą osobą, której wreszcie zaufały. A to zaufanie budowałam miesiącami. I oddanie takiego kota do nowego domu, to były od nowa traumatyczne przeżycia dla biedaka. Niejednokrotnie taki musiał do do mnie wrócić. I wcale nie dlatego, że u mnie "najlepiej" .
Prakseda pisze:Tak zostawmy te makabry. Choć powtarzając za dr Schweitzerem warto mieć na uwadze to:
"Pomyśl czasami o cierpieniu, o którym wolisz nie wiedzieć"
A więc z codziennego życia:
Wczoraj Nero, ten bez łapy wzruszył mnie do łez. Ten początkowo zbolały i wycofany kocur wczoraj bawił się jak małe kocie. Podrzucał zabawki, skakał jak żaba, latał za swoim ogonem. Ileż radości i poczucia bezpieczeństwa, zaufania. I jaki gaduła się zrobił.
A Drapus inny nieszczęśnik. Miał złamaną łapę i pęknięte podniebienie (prawdopodobnie wyleciał z wysokości). Mam go od pól roku. Początkowo tłukł mnie i drapał jak bestia. Od pewnego czasu jednak zmienił stosunek do mnie. A przez dwa tygodnie gdy byłam więcej w domu z racji urlopu, Drapus przeistoczył się w upierdliwego pieszczocha. Nie schodziłby z kolan, gdy tylko przysiądę biegnie mi dać buzi. I tak patrzy prosto w oczy ......
Jakaż ogromna satysfakcja. To obala mity o nieoswajalności dzikich kotów. I pozwala olewać krytyczne oceny wobec wysokozakoconych tzw tutaj zbieraczy. Bo daje tę pewność, że jednak warto. Warto coś robić nawet jak jest to np. dwudziesty kot.
tabo10 pisze:Prakseda pisze:[ Aczkolwiek musi to być dom absolutnie odpowiedzialny i zaufany, najlepiej polecony przez kogoś znajomego czy moich wetów. Masz kogoś takiego?
Sama wiesz, że inaczej oddaje się ufnego i jeszcze głuptaskowatego małego kociaka. Inaczej kota traumatycznego.
Wcale nie będę ściemniać, że zostawały u mnie koty już po ciężkich przejściach bo byłam tą pierwszą osobą, której wreszcie zaufały. A to zaufanie budowałam miesiącami. I oddanie takiego kota do nowego domu, to były od nowa traumatyczne przeżycia dla biedaka. Niejednokrotnie taki musiał do do mnie wrócić. I wcale nie dlatego, że u mnie "najlepiej" .
Nie,nie mam.Takich domów nie wytrzepuję sobie z rękawa. To żmudny proces poszukiwania.
A nie oddaję tylko głuptaskowatych kociąt. Oddawałam także koty po traumatycznych przejściach,także takie,których zaufanie budowałam miesiącami i dla których nowy dom był kolejnym traumatycznym przeżyciem.Ale zostanie w moim domu,pełnym tymczasów wcale nie uważam za lepsze dla takiego kota. Nie tylko psychicznie,ale i zdrowotnie.Wiadomo jak wpada wirus,kosi cale towarzystwo,albo zdecydowaną większość.
Podstawą każdej takiej adopcji zawsze były ogłoszenia.Czasem oddzielny wątek na miau. Plus dobre zdjęcia.Bez tego trudno o cud.
Czy Nero ma ogłoszenia?
Użytkownicy przeglądający ten dział: elmas, Google [Bot], kasiek1510, Majestic-12 [Bot], puszatek i 74 gości