O św. Franciszku, przyjdz nad moją chałupę, kiwnij choc jednym palcem i ratuj nas, bo na prawde masakra.
OK. św. Franciszek powiadomiony i mam nadzieje, ze moze cos pomoze?
Zwariuje jeszcze czegos takiego nie przerabiałam.
Wczoraj telefon: dzien dobry, pani, to ja Marysia z Augustowo. . . . .ratowac kotki, pani, oni takie biedne są, pani, oni poginą, ratować. . . .Pytam co sie stało?
. . . kobiety bratowa, zyjąca w skrajnej nędzy, naduzywająca alkoholu, mieszkała od kilku lat samotnie, a do towarzystwa miała "kolezanki i kolegow" po fachu i kilka kotow. Ostatnio stało sie tak, ze elektrownia zdjeła licznik, gmina zakreciła wode, na glowe leje sie deszcz. A ona sama, ta kobieta, wazyła juz ostatnio 42 kg w wieku cos po szescdziesiatce lekko i robi pod siebie. Trudno powiedziec kiedy trafiła do szpitala, bo kazdy tam mowi inaczej. Faktem jest, ze znalazła sie w szpitalu w stanie wycienczenia i ludzie mowia, ze juz z niego pewnie nie wyjdzie.
Ode mnie do Bielska Podlaskiego nie ma innej drogi jak przez te własnie wies Augustowo. Widzialam wielokrotnie koty przy tej posesji, ale czy przyszlo do glowy, ze tam taka tragedia?
Zajechałam tam dzisiaj wracając z Urzedu Pracy. Dom otwarty, zabezpieczone uchylone drzwi drutem, tak zeby koty mogly wchodzic i wychodzic. Smrod taki, ze nie mozna wytrzymac. Małych kociakow pokazało sie cztery i dwie kotki. Słyszałam miauczenie i bieganie po drewnie w komorce, ale zobaczyłam tylko jednego jeszcze kota czarnego z białym krawacikiem. Pani, ktora dzwonila do mnie twierdzi, ze kociakow jest od trzech kotek 12, ale kilka dni tam nie byla to mozliwe ze juz pogineli. Kociaki mają kk, jedna bura kotka tez. Druga kotka, lub kot nie miala oznak kk. Reszta nie wiem. Kociaki sa takie z 4-5 tygodni, bardzo ładne. Jeden rudy z białym-cudny, jeden cały czarny, jeden biały z burym i jeden tricolor z przewagą białego. Bardzo ładne. Była soniamalutka ze mną i brała je podczas jedzenia na rece, ale kiedy chciała przytulic, to raczej sie wyrywały. Mysle, ze nie sa dzikie tylko od jakiegos czasu same to sie boją. Kotki ocierały sie nam o nogi.
Zrobiłam kilka zdjec, ale wstawie dopiero jutro, bo sonia pozyczyła aparat zeby zrobic dwom psom w chlewie zdjecia, bo robionych komorką nie widac.
Jestem tak zmeczona, ze myslec nie daje rady. Zryczałam sie nad tymi kotkami, nakarmiłam do syta i odjechałam.
Kochani, ja po prostu nie dam rady fizycznie zabrac ich do siebie. Nie mam juz kwiatkow, w kazdym kacie kazdego dnia zbieram kupy kocie. Mimo, ze maja duzo kuwet i kiedy jestem w domu to po kazdym, kiedy tylko sie załatwi natychmiast sprzatam z kuwety, ale i tak jest ich tyle, ze zalatwiaja sie w katy, ktorych u mnie nie brakuje. A za chwile Teresa z Wolki przywiezie 5 kotow dorosłych i Cytre(suka), a wczoraj zabrałam od niej dwa szczeniaki, ktore niestety nie zachowuja jeszcze czystosci. Nie mam kiedy zjesc, mozecie mi wierzyc.
Nie wiem co to sie stało w tym roku z kotami????? nigdy tego nie było.
Mało tego jeszcze opiekuje sie trzema dorosłymi kotami i jednym kociakiem po starych ludziach, ale to poł kilometra ode mnie, wiec jak na razie daje rade. Tylko kotke musze ciachnąć.
RATUJCIE nas !!!!!!!