I wzrastające samozadowolenie (jestem TAKA DOBRA! poświęcam się! tylko wstrętny świat tego nie docenia, a ja tu kurczę normalnie święta osoba jestem!).

Kiedyś taka osoba potrafiła ocenić np. stan kotów. Zauważyć, ze ktoryś źle się czuje (fizycznie, ale też i psychicznie - np. z powodu tego że nie umie się odnaleźć w większym stadzie).
Myślę, ze stopniowo taka osoba przestaje zauważać, jak NAPRAWDĘ czują się jej koty - a może nie tyle nie zauważa, co zamiast zrozumiałego współczucia zaczyna ją to irytować.

Bowiem zauważenie, że coś jest nie halo, na ogół musi za sobą nieść autorefleksję: JA coś zawaliłam, JA nie dopatrzyłam, JA przesadziłam z ilością kotów.
Nie mówiąc o tym ze do realnego rozwiązania problemu sa wtedy potrzebne decyzje: nie biorę więcej kotów, szukam domu dla jednego, dwóch, trzech... itd.
A skoro taka osoba ma misję żeby te koty "ratować", to te "juz uratowane" się nie liczą za bardzo, nie pobudzają jej emocjonalnie tak, jak każdy nowy nabytek.

To nowy kot "robi takiej osobie dobrze" bo oto znów mogła się wykazać, mogła "uratować" następne istnienie.
W skrajnie zdewiowanej wersji to była taka pani Wahl, skupująca od okolicznych wieśniaków psy z łańcucha, a nie zauważająca, że w jej potwornie przegęszczonym stadzie jęczy cicho szczeniak z wydłubanym okiem..., że psy chorują, zagryzają się, że koty w kociarni przez miesiąc leżą gdzieś w kącie z połamanymi koścmi bez pomocy.

Ale... nawet tu, na forum, z niesmakiem czytam czasem rechociki na temat - jak jest śmiesznie jak w dużym stadzie jakiś kot ciągle prześladuje innego, albo jak kotkę wybudzająca się z narkozy dręczyły inne koty.

Ha ha ha, no kupa śmiechu.
Moim zdaniem ten rechocik, te śmieszki to taka zakamuflowana forma agresji. Wkurzające że te koty tak się zachowują, są rezydentami i sa już "uratowane" więc jak śmią nie czuć się komfortowo? Hę?
Cechą dość szczególną jest że zbieracz czy zbieraczka reaguje sporą agresją na sugerowane zmiany (albo próbę uświadomienia realiów).
Bo on/ona zna się najlepiej na wszystkim związanym ze zwierzętami: na ich psychice, na zdrowiu, na potrzebach.
A już w jego/jej domu zwierzaki ZAWSZE czują się genialnie - i wszyscy niech się odwalą.
U pani Wahl też ten szczeniak z wydłubanym okiem miał się świetnie.
I zdziczałe psy ktorych potem nie można nikomu oddać były w rewelacyjnym stanie psychicznym, naprawdę. Pani Wahl się na tym znała i potrafiła to ocenić, nie?
