Ale cisza na wątku
Nikt nas nie kocha i nie podrzuca

Ot, szara rzeczywistość.
Dziś pojechałam na działke uzbrojona w świeżą wołowinkę, kleik ryzowy i strzykawke do karmienia. Miałam mocne postanowienie karmić Blue na siłe.
A tu pełna zaskoczka. Chłopaki tak balowały,że zwaliły półkę z radiem. Nikomu i niczemu nic sie niestało. Duma TZ tylko utraciła ciupkę, bo podobno kołki były mocne i nie powinny puścić.
Koty czują sie lepiej. Jedzenie prawie wyczyszczone, kuwety pełne a one miaziate nad podziw. Burasiska nie odpuściły głasków, pieszczot i mruczanek. I o dziwo, Blue dołączył nie mogąc na mruczeć sie z zadowolenia.Ocierały sie, wywalały bzruszyska, kręciły śruby...No dranie przylepne bardzo.
Zabiegi pielęgnacyjne zniosły mocno nie zadowolone. Wołowina przekupiła buraski, świeża nerka Blue. Uszy juz o niebo lepiej. U Blue pierwszy raz zauwazyłam,ze są sterczace a nie jak zwykle połozone po bokach.Ranki u niego też sie goja pieknie.
Oczy Wacka i Marka takze mniej łzawią. Uszy pieknie postawione. Cała trójka nie trzepała tak głowinami.
Okrutnie się wszystkie miziały i jak TZ położył sie to zgraja wlazła i przytulała do niego. Potem polazły sobie pospac w ciszy i spokoju na górke.
Marek jest najodważniejszy z nich i najciekawszy. Nic nie może odbyć sie bez jego asysty. Jest też najbardziej zazdrosny. Zawsze stara sie wepchnąć pod rękę, odsunąć towarzysza...A robi to niby z miłością.Bo ociera sie o innego kota, bodzie go az wreszcie jest tylko on przy misce lub pod ręką.
Wacus takze był prze kochany. Nawet na stół wlazł i wywąchał wszystko. Wygladał sobie przez okno, łaził swobodnie, reagował na wołanie...
Burasie trzymają sie bardziej razem.Choć już wiadac,że Marek musi wsio widzieć i zawsze być pod ręką. Wacuś nie koniecznie. Woli swiety spokój i umizgi ludzia na własnych zasadach.
Bluś najbardziej mnie zaskoczył i ucieszył. Bardzo sie dzis otworzył. On taki spragniony bliskości.No i zaczął jeść przy mnie. Dziś stwierdziłam,ze on ma kolor futerka w typie stalowy metalik.Z fioletowymi przebłyskami i srebrnymi smugami.
Wszystkei reagują na wołanie, tańczą na widok wyciagniętej ręki. Mruczą z zadowolenia i radochy. Bierzemy je na ręce by przywykły. Bluś nawet dziś zamiauczał.Tak cicho, niesmiało a potem wtulił sie .
Jak widza strzykawke, krople czy inne cudo w moim ręku to znikają błyskawicznie. Nie lubią zapuszczania kropelek do oczek. Czyszczenie uszu jakoś znoszą. A uszy mają faktycznie dużo lepsze.
To cudowne, wyjatkowo kochające ludzia koty. Wszystkie piekne i niezwykle miziate.