Jestem w pracy, więc nie wiem jak sytuacja na froncie. Gdy wychodziłam - było ciężko. Znów boję się do domu wrócić.
Ale oczywiście wrócę jak tylko pozbędę się studentów...
FIP wysiekowy wykluczony (taki pomysł zrodził się wczoraj).
Niestety jednak wygląda na to, że jelita nie chcą zaskoczyć i pracować prawidłowo... Dołączyło do tego narastające osłabienie - mała ma już problemy z utrzymaniem temperatury.
Naszeptałam jej w nocy dużo do ucha, że ma dla kogo żyć i że ma walczyć, mam nadzieję, że nauczyła się już dość dużo polskiego by to zrozumieć i się zastosować.
Niezależnie od tego co nastąpi - wiedzcie, że ma WSPANIAŁY domek, który nieustannie jest z nią i ze mną podczas tej walki...
Ustalenia srajtków pokazały, że dotknęło to wszystkich NIEREZYDENTÓW. Przypuszczam więc, że się jednak zaraziły. Koty są szczepione, więc reagują tylko brzuszkiem (rzadkie, ale na szczęście tylko sporadyczne kupy) i nie jest to stan powazny (mają OLBRZYMI apetyt, bawią się i szaleją), ale jednak. Rezydenci są już zaprawieni w bojach (zwłaszcza Inar

ale i reszta towarzystwa już kontakt z panleuko na żywo miała), dlatego nie zareagowali wcale. To oczywiście tylko moje zgadywanie, ale myślę, że dość logiczne...
Ciężko mi tu siedzieć, ciężko będzie też wrócić.
Dziękuję wszystkim za wsparcie...
Trzymajcie te kciuki, mam nadzieję, że jeszcze jest dla kogo...
