Przez całą wiosnę, lato i wczesną jesien właściwie życie w zdroju przebiega na swój sposób normalnie. ot tylko taki mały kłopot Joli czy wystarczy na kolejną porcję karmy. Dzięki pomocy z forum jakoś leci...
Dwa lata temu jesienią były kastrowane Gala, Sophia i jeszcze jakieś kotki. Ranki się pogoiły, ale tuż przed wypuszczeniem kotów z powrotem do parku przypałetały się jakies katary, kotki były jakies nie takie i zimę spędziły w mieszkaniu Joli, potem radośnie przeprowadziły się do swoich domów na stałe - znalazły swoich ludzi.
W zeszłym roku coś nie takie były Burunia i Stara Misia , poza tym mrozy dość ciężkie i kilka kotów rezydowało u Joli. Znów zima i znów leczenie kotów.
W tym roku tez wszystko by ok, az nagle przyszedł grudzień i się sypie. Najpierw wymiotował Funcio. Potem jolina Nutka była jakaś taka osowiała i nie miała nawet apetytu.
Teraz do domu zostały przeniesione Nufka - bo jest po kastracji i Gucia.
Jola zauwazyla, ze Gucię boi brzuszek (kotka przychodzi do niej , daje sie głaskac, przytulac). W domu najpierw w sumie niby bylo wszystko ok, brzuszek miekki.
Z dnia na dzień jednak Gucia zaczęła wymiotować, miała wysoką gorączkę. Wczoraj Jola cały dzień spędziła u weta - kroplówka, usg - tam z kolei temperatura 35 st.
Wet do którego jeździ Jola często udziela porad za darmo. Nufkę wykastrował za darmo. Niestety za część badań tym razem Jola będzie musiała zapłacić

Nie wiem ile, ale już się boi (Jola jest ciągle bez pracy).
Nie wiem jak ma się Gucia po nocy. Wczoraj wieczorem trochę odzyla - była słaba, ale wyglądała ponoc lepiej. Niestety padła mi komórka i przerwało rozmowę.