Anulka111, ja wewnętrznie chodzę ugotowana. To naprawdę męczące (to drapanie, to miauczenie). Ale to nie jest wina kota. On nie rozumie o co chodzi, że nie może do nas, do kotów. Oczywiście, że dla świętego spokoju mogłabym go puścić, ale jaki to będzie mieć wpływ na jego łapkę? Tym bardziej niezrośniętą nadal. Wet zalecił trzymanie go w klatce wystawowej, w łazience i tak ma więcej miejsca, może chodzić, rozprostować kości. Ja mam duży drapak, system kredensów i kocich półek, po których ganiają sobie koty, jak ja go upilnuję, by nie biegał z nimi?
Także do jutra, do wizyty wet, czekam. Nie wiem sama, czy będzie ponowne składanie w gips, czy operacja...
Ech, porobiło się.
A wszystko przez durnych ludzi, bo koteczek musi, no musi sobie po czwartym piętrze chodzić po metalowym parapecie oraz wychodzić na spacerki na całe dnie po ulicy. Sam. Bez smyczy, bez nadzoru.
Grrr
