Dotarliśmy do domu. Renifer już śpi, ale on wczoraj też późno wrócił, to niech odpoczywa
Kotunia tri to prawdziwy miziak, tak bardzo potrzebuje cżłowieka. Nawet dla mnie nie ulega wątpliwości (a przecież nie mam takiej wiedzy i doświadczenia jak szanowni Państwo), że musiała być koteczką wyrzuconą z domu... Wiozłam ją w otwartym kontenerku a ona cały czas się we mnie wtulała. Najgorszy na razie widoczny u niej objaw chorobowy to glutki w nosku... i jest strasznie chuda podobnie jak pozostałe kociaki. Ale ona ma duży apetyt, starannie się myje, co też chyba nie jest oznaką choroby, chciałabym choć zachować tę nadzieję.
Jest nadal otwarta na nowe wrażenia, nie płakała w podróży... przytula się i traktorkuje... Wygląda na to, że została zabrana ze schroniska we właściwym momencie. Oczywiście bardziej doświadczeni forumowicze na pewno moga się na ten temat wypowiedziec w sposób fachowy.
Pani (Duża koteczki) obiecała mi, że przejdzie się z nią za kilka dni (chyba że będzie potrzeba wcześniej, odpukać) do weterynarza. Mamy nadzieję, że koteńka otrzymała szansę życia, ale oczywiście kciuki są nadal niezbędne.
Jeszcze więcej kciuków i dobrych myśli potrzebują kociątka - rudaski i pingwinek, wszystkie trzy to sama skóra i kości, ale pingiwnek choć ma apetyt. Wszystkie trzy są bardzo proludzkie, co równocześnie cieszy i martwi, cieszy bo mają szansę na dobry domek, martwi, jak się człowiek zamyśli nad ich przeszłym i obecnym losem
Nawet najbardziej apatyczny rudasek, który teraz przez cały czas właściwie leży, głaskany po chudych kosteczkach włącza motorek.
Oby znalazły swoją szansę. Oby Wasza pomoc nadeszła w odpowiednim momencie

Dobrze, że Basia ma teraz urlop i zagląda do nich do 10 razy dziennie, w innym przypadku nie byłoby to niestety możliwe... Niestety chore kociaki muszą być pod stałą kontrolą.
Trzymam za nie kciuki i uruchamiam Świętego Franciszka, bo sama jestem za głupia, żeby pomóc albo poradzić
Cieszę się też, że na wątku pojawiło się wiele wspaniałych osób służących poradą, albo też wspierających dobrym słowem.
Nawet nie zdajecie sobie sprawy jakie to ważne... szczególnie w przypadku samotnego szczycieńskiego kociożaglowca... pod wodzą Kapitana Brysia, oczywiście.
Trzymajcie się kociaki, proszę
