Cameo pisze:To może ja się wypowiem, robiłam Tice banerek (ten zielony) i ktoś napisał mi o niej w PW. Niestety, mimo najszczerszych chęci, nie mogłam zabrać Tiki na tymczas. Odległość i zawsze jakieś bardziej potrzebujące koty, sprawiały że Tika schodziła na drugi plan. Ucieszyłam się kiedy dostała szansę od TAKIEJ fundacji, czyli fundacji pomagającej na dużą skalę kotom. Fundacji, o której czytam w gazetach czy internecie. Teraz jednak widzę że ona trafiła z deszczu pod rynnę. Przez osiem lat schronisko było jej "domem". Wszystko lepsze niż schron, ale ona miała co jeść, miała dach nad głową i ciepło. Teraz straciła wszystko.
Może ktoś by ją pokochał? miała przecież wątek, dużo osób jej kibicowało. Były banerki i deklaracje finansowe. Nie takie koty znajdywały przecież domki, przykładem jest chociażby Pimpek/Gucio od Dulencji, Denis z Łódzkiego schroniska, czy np. mój dziki Kay. Którego z początku wziełam na tymczas, potem został na stałe. Bo żal było oddać tak cudownego i kochanego kota komuś zupełnie obcemu. Kay był co prawda troszkę bardziej dzikawy, ale wystarczyło pół roku, cierpliwości, miłości i czasu. Kay się oswoił. Tika napewno też by się przekonała do człowieka. Tylko czegoś zabrakło... nie dostała swojej szansy.
Kamila, dokładnie. Ja wierzę, że Tika w domu, bez klatki, naprawdę oswoiłaby się. Przecież wie, czym jest człowiek, jest przyzwyczajona do jego obecności... Nie była typem nakolankowca, ale nie ukrywajmy, w żadnym schronisku nie ma czasu na oswajanie kotów i poświęcanie im tyle czasu, ile potrzebują...
A do adopcji... Idą nakolankowce...
P.S. Kama, nazwanie Kaya trochę dzikawym to chyba eufemizm roku
