No ba, Haniu...
Przydałaby się choć trzecia ręka...
No cóż.
Rozmawiałam sobie ostatnio na GG z villemo o trikolorkach i szylkretkach. I z uporem maniaka [zresztą nie tylko w tej rozmowie, ale i przy innych okazjach] twierdziłam, że dobrze że nie mam żadnej takiej pomazanej maupy. [Tu jeszcze dochodzi kwestia rozmowy z Kordonią, która wyraziła opinię, że wszystkie trzykolorowe są - za przeproszeniem - ... dziwne.

]
A przecież mam taką.
I właśnie usiłowałam ją wyczesać.
Kudłata - bo to o niej piszę - strasznie się ofutrzyła na zimę. I całkiem poważnie rozważam wystrzyżenie zołzy. Jak na `dziwną` szylkretę przystało, Kudłata toleruje czesanie, ale tylko... latem. Jakaż ona była cudnie wyczesana... np. w sierpniu.

Teraz czesanie to koszmar. A już o czesaniu najbardziej kołtuniącego się brzucha i tylnych łap w ogóle nie ma mowy.
Z innych ciekawych informacji, to Płomyk ma chyba... ruję.

Łazi i grucha i ćwierka.
Jeszcze tylko muszę podać zastrzyki i:

odgruzować/odkocić łóżko. I mogę kłaść się spać.
