Do domu wróciłam dopiero ok. 17:00. Rano zostawiłam jej jedzenie - z jednego spodeczka trochę ruszone, ale niezbyt dużo. Kicia w mojej obecności nadal za szafkami (zerknęłam trochę od góry; niech sobie siedzi, ale niech ja wiem że siedzi cała i zdrowa...). Ugotowałam kawałek kurzego biustu (gadając do "pustej" kuchni

), pokroiłam, dolałam trochę rosołku żeby było i picie... no i mam nadzieję że się skusi jak dostatecznie długo będzie cisza.... Bidna jest, bo jak zerknęłam, a w kuchni tak pachniało tym kurczakiem, to się oblizywała, pić jej się chyba też chce... ale siedzi
Całego dnia myślę że tam nie przesiedziała, bo są ślady futerka na parapecie, na kuchence i w kuwecie. Kupki nie ma, a co do siusiu to mi jest ciężko stwierdzić przy wieczornym świetle, zwłaszcza że żwirek silikonowy pierwszy raz widzę

, tak że dziękuję Ci bardzo Georg-inia za informację jak to ma wyglądać (nasze "rodzinne" koty zawsze załatwiały sprawy albo na dworze, albo w zwykłym piasku w kuwecie).
Kuweta stoi w kuchni koło jej kryjówki, dostawiłam jej drugą z benkiem, niech ma wybór. Nie wiem czy ma sens stawiać w łazience, bo będzie miała do niej dość daleko. Ale trochę się martwię tym brakiem "urobku"...
Asia & Daniel - Kici nikt nie gania z aparatem; Ania Pisiokot wychodziła, byłyśmy w przedpokoju, Kicia siedziała przy swojej kryjówce (oddalona na długość kuchni) - Ania zrobiła zdjęcie i to wszystko. Ja jej też ganiać nie będę, bo nawet nie mam z czym
