Tweety pisze:a gdzie mój post, taki długaśny???

no to spróbuje odtworzyć
odnośnie wczorajszego dnia:
- dziękowałam Ogosze i Cammi za transportowanie Gacusia do Myślenic i mojej mamy z Wisienką do krakvetu, bo Wisienka zaczęła na nowo słabnąć gdy byliśmy pod Wieliczką. Nikt nadal nie wiedział co jest kici, jedna doktor uznała, że mała nie dożyje jutra (czyli dzisiaj), drugi wet, że nie jest tak najgorzej
- Arwet - odebrane 5 sztuk, 4 szylkretki (2 czarno-rude i 2 buro-rude), bury kocurek, oddany kontener (jeszcze jeden jest do zwrotu w zamian za jeden nasz i klatkę-łapkę), Waldi z Majusią pokazane do kontroli, leki powtórzone, bo maluchy nie chcą zdrowieć

Na miejscu został jeszcze czarno-biały kocur, już po ciachnięciu, w poniedziałek do wypuszczenia na działki w Prokocimiu, jedna bura kotka do zabrania ale nie wiem skąd ona jest, czarny kocurek z Prokocimia jest za mały na ciachnięcie, za dziki na przymusowe oswajanie, nie mam pomysłu odnośnie jego,
- Elzak - zawieziona bazarkowa hulajnoga,
- Etiopia - odebrana klatka,
- Kocimska - zainstalowane dodatkowe maluchy,
- w międzyczasie Edytal - uszczęśliwiona maluszkiem ale to już wszyscy wiedzą (nie "własnoręcznie", ja jej tylko przekazałam radosną nowinę, że będzie mamusią grzecznie się najpierw zapytawszy czy się zgodzi

)
Dzisiaj:
- Wisienka - odstawiona do Theriosa, test białaczkowy ujemny, wymioty powstrzymane, nakarmiona zjadła intenstinal, temp. w normie ale leukocyty tylko 3 tys

dostała neupogen, zobaczymy co jutro, oczywiście nikt nadal nie ma pojęcia co jej jest,
- Gacuś - po podaniu środka na tasiemce i parafiny zeszło z niego, jak to określono, całe gniazdo tasiemców także mało niektórzy się tam nie porzygali na sam widok, bo ponoć to jakiś koszmar był. Mały jak się pozbył lokatorów to zaczął ganiać po klatce zjadłszy wcześniej co było pod łapką
- dzwoniono po czarnego kocurka (kontakt z Theriosa), nie wiem co Ogocha ustaliła odnośnie adopcji Rumianka,
- dzwoniła p. dyrektor szkoły w Rżące, że mają kotkę z małymi, czy możemy złapać to towarzystwo i coś zaradzić. Powiedziałam, że matkę na pewno, odnośnie maluchów to zobaczy się na miejscu. Kotka nie może tam wrócić, bo sanepid, bo gimnazjaliści itp ale można ją będzie wypuścić na osiedle, tam dokarmiają koty,
- dzwoniła starsza pani z Ruczaju, prosi o ciachnięcie 2 kocic, bo panny już mają 4 czy 6 maluchów,
- dzwoniła pani z Ugorka, w pobliżu czegoś tam są koty do ciachnięcia,,
- dzwonił pan z Prądnika Czerwonego, prosi o pomoc w złapaniu kotki do ciachnięcia,
- była u mnie w pracy p. Teresa z Prokocimia z zapytaniem kiedy łapiemy resztę kociaków.
J3nny, Ank@, kiedy możecie pomóc pani?
być może jeszcze ktoś dzwonił z zewnątrz (telefonów między nami nie liczę) ale możliwe, że nie pamiętam, bo i tak dzięki temu zostałam w pracy do 21-szej, po czym średnie dziecko "rozwaliło" mnie już w progu groźnym zapytaniem: nie kupiłaś owoców??!!
Dla urozmaicenia wieczoru mój prywatny Rufin chlusnął z każdej strony brunatną cieczą, śmierdzącą jak trzy skunksy razem wzięte i właśnie chwilę temu wróciliśmy z Krakvetu. Idealna pora na wizyty, wyjechaliśmy z domu o 23:05, z powrotem byłam 23:25, a od nas jest parę kilometrów. Może faktycznie jechaliśmy trochę szybciej niż należało ale prowadzenie samochodu w obecności Rufina nie dość, że pachnącego inaczej to w dodatku drącego się jakby sam w tym swoim smrodzie nie mógł wytrzymać jakoś nie pozwalało mi nadużywać hamulca
