jarekm pisze:XAgaX
Przepraszam
Moze mój wpis za ostry
Ale czasami ma się takie dni że nic tylko wyć
Jeszcze na dodatek podle się czuję fizycznie
Problemy kardiologiczne
A na dodatek problem z ręką
Póltora miesiąca czekałem na wizytę u ortopedy
No i dostałem jeszcze opieprz że z takim łokciem to powinienem być dawno po operacji
Dziwił się że chodzilem do pracy
Jak wspomniałem jaszcze o kotach, o łapankach i o stoczni to zrobił takie oczy![]()
A ja myślałem że zwolnienia to daje lekarz
Czyli jak nie dasz w łapę to trzeba łazić z połamaną łapą
życzę zdrowia i szybkiego powrotu do formy- nie tylko fizycznej
ewar pisze:Mimo wszystko uważam, że jedno z moich marzeń się spełniło.Koty w Kuźnicy nie umierają z głodu.Dziękuję wszystkim,którzy się do tego przyczynili. Najfajniejsze jest to,że nie była to jednorazowa pomoc,ot,nakarmimy koty,niech raz w życiu się najedzą.
Gwoli wyjaśnienia, koty są w domu u tego człowieka, p.Bożena dała mu karmę.On nie da środków antykoncepcyjnych,ani nie pozwoli zrobić nic przeciw naturze.Tego się nie zmieni i dyskusja,że nie ma rzeczy niemożliwych jest demagogią.
można zmienić, sprawdzona metoda (wer nicht hören will...) - zaprzestać WSZELKIEJ pomocy, także jedzenia, jeśli koty nie będą kastrowane/leczone/... - i wtedy nasłać kontrolę z urzędu, mówiąc, że proponowaliśmy pomoc, ale pan nie chce. Inaczej pokazujemy facetowi, że zgadzamy się na to, jak traktuje koty i pomagamy mu przekonać urzędników, że wszystko jest OK. Pisałam o tym 2-3 posty wcześniej.
powiem tak: jeśli z góry założymy, że się nie uda, nie ma prawa się udać, nie warto nawet próbować. Pozwolę sobie przytoczyć słowa jednego z moich ulubionych dziennikarzy, red. Tomasza Sakiewicza: "Żeby zwyciężać, trzeba mieć duszę zwycięzcy. Przegrana i sukces rodzą się najpierw w naszych głowach" - i te słowa powinny stać się moim zdaniem mottem tego wątku (a także wszystkiego, czego się podejmujemy i o co walczymy...)
XagaX,
"Weźmy się i niech Aga zrobi" cyt.Jest na odwrót.Przecież cały czas piszesz,co inni mają zrobić i że Ty nie możesz.
pisałam, co mogę zrobić (ogłoszenia, pismo, przynajmniej spróbować zorganizować "pospolite ruszenie" w walce z urzędem), a czego z daleka zrobić się nie da. Trzy bądź cztery razy.
Mam wrażenie, że sprawia Ci przyjemność toczenie ze mną wojny na słowa- od tego jest pw, jest mail, jeśli ma Ci to poprawić humor i zmotywować do działania to jestem do dyspozycji
Teraz to trochę trudne.Nie ma podstaw do interwencji,bo koty w miarę zadbane a facet nie zgadza się na sterylizację.One są u niego w domu.Ciężka sprawa.
dlatego jestem za tym aby go "zaszantażować" jedzeniowo... wiem, ze to brzmi niefajnie, ale DZIAŁA - i na tym nam powinno zależeć. Trzeba się tylko na to zdobyć, ale moim zdaniem to w tej sytuacji JEDYNE wyjście i nie ma na co czekać. Jeśli wydaje Wam się to zbyt ostre, można zagrozić wstrzymaniem dalszej pomocy, jeśli nie zacznie kotów leczyć i kastrować, żeby nie był zaskoczony i żeby móc uniknąć drastycznych środków, które- wiem, bo stosowałam- dla karzącego są równie nieprzyjemne (raczej nikt nie robi tego bez wyrzutów sumienia), co dla karanego. A jak nie poskutkuje... wcielić owe środki w życie. Najlepszy przykład- karmicielom, którzy nie kastrują dziczków, od 2009 roku karma z gminy w Warszawie nie przysługuje. Mieli czas, aby przemyśleć swoje postępowanie, dostali stosowne pismo od ratusza. Zastanawiam się, czy nie warto przesłać w jakiś sposób do faceta pisma z kopią do urzędu, żeby mieć dowód w walce z machiną samorządową
i jeszcze proszę o potwierdzenie, czy dobrze rozumiem: koty teraz (zima) mieszkają u gościa w domu, ale np. Maksio została złapana do kastracji, gdyż w innych porach roku są na zewnątrz, stąd wiadomo, w jakim stanie są koty- jeśli coś zagmatwałam, proszę o sprostowanie
Killatha, dziękuję. Będę wdzięczna jeszcze za napisanie mi w punktach, może być tutaj, może na PW, o co walczymy- o zmuszenie faceta do kastracji, odebranie kotów, ukaranie, coś jeszcze innego, a może kombinację tych rzeczy? i jak to mniej więcej motywujemy (wiem, co on źle robi, ale chciałabym poznać jakąś w miarę oficjalną wersję). Proszę też o podpowiedź, czy lepiej dać na wątku allegrowym czy tu dla chętnych punkty i niech każdy sam tworzy list i wysyła, czy stworzyć jeden szablon i prosić o wysyłanie z własnym imieniem i nazwiskiem? Przy pierwszym rozwiązaniu urzędnik widzi, że ma do czynienia z różnymi osobami, drugiego pewnie więcej osób się podejmie- praca odtwórcza jest zawsze łatwiejsza...
zastanawiam się też nad stworzeniem petycji on-line (np. w serwisie petycje.pl), żeby urząd kiwnął wreszcie palcem... co o tym myślicie?
i życzenia
wszystkim, którzy walczą o godne traktowanie zwierząt i ich odpowiedzialnym miłośnikom - niezależnie od naszych wzajemnych stosunków i różnic między nami- życzę dużo zdrowia, siły, radości i samych bratnich dusz dookoła.
nam wszystkim udzielającym się w tym wątku, a przede wszystkim kotom życzę, aby w nadchodzącym 2010 roku (bo w 2009 obawiam się, że niewiele już się uda zdziałać) udało się doprowadzić sprawę do szczęśliwego końca, raz na zawsze. I to w styczniu 2010, a nie w grudniu
Radosnych Świąt i wszelkiej pomyślności w Nowym Roku
przepraszam za długość, gaduła ze mnie straszna i w necie, i w realu

