Bardzo za kciuki dziękujemy. Odebrałam dziś wyniki Czarka i pobiegłam do swojego weta . Stwierdził, że wyniki są dobre. Niektóre na granicy normy, ale jak powiedział przy tej chorobie naprawdę są zadowalające.
Jutro bedę dzwonić do dr.Jagielskiego po dalsze wytyczne w sprawie leczenia czarusiowego Czarka.
Poza tym dzień dzisiejszy przyniósł mi mnóstwo niemiłych zdarzeń. Zabity psiak przy jezdni. Dzwoniłam do straży miejskiej z prośbą o usunięcie psiaka, bo przecież ludzie przechodzą , każdy patrzy i nikt nie reaguje. Obojętnośc wielka i przerażająca.
Od kilku dni w okolicy mojego bloku błąka się nieduża psina. Przypomina trochę miniaturkę teriera. Dziś natomiast cały dzionek kręcił się koło mojego bloku. Zawodzi tak głośno aż się serce kraje i znowu nikt nie reaguje.
Wyszłam do moich podopiecznych pobiegł za mną i wrócił z powrotem pod blok.
Ja się nie nadaję do takich sytuacji. Jestem bezradna, bo przecież nie mogę go wziąć, a słyszę jego płacz.
A w piwnicy mam znowu maleństwo, które spotkałam kilka dni temu. Dziś tak przeraźliwie miauczał w czyimś ogródku, że na kolanach szukałam go pod iglakami. Aż wyszedł mały, biedny, trzęsący się nie wiem czy z zimna czy z choroby. Ugryzł mnie wpalec, ale nie za mocno. Wzięłam bo nie miałam serca go zostawić.
Dałam karmy dla juniorów. Pojadł troszkę i zrobił pod siebie kupala. Ma biegunkę niestety. I wciąż się trzęsie. Jutro znowu wyląduję u weta. Ale co potem? W domu jest już sześć futerek. Nie wiem jak sobie z tym poradzić, to po prostu zaczyna mnie przerastać.
Dorosłe sobie radzą, ale ten maluch skazany był na śmierć. Myślę, że odszedł zbyt daleko od matki i nie mógł już do niej trafić.

To właśnie jest ten maluch. Na zdjęciu nie widać jak bardzo jest biedny.