Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-część 2.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob lip 07, 2007 23:08

Ciekawe ile z 63 żyłoby, gdyby na Ciebie nie trafiły?

Mirka, bardzo podziwiam.
Prawdziwi mężczyźni nie jedzą miodu, oni żują pszczoły.

sibia

Avatar użytkownika
 
Posty: 8129
Od: Śro gru 07, 2005 17:15
Lokalizacja: Praga Północ (okolice trójkąta bermudzkiego)

Post » Sob lip 07, 2007 23:26

Sibia, z tych 63 żyje tylko 48. Jestem pesymistką, mam niską samoocenę i zawsze wydaje mi się, że to co złe stało się tylko z mojej winy. Śmierć Poli i Pako była dla mnie największym ciosem. Fakt, że prawdopodobnie choroba ich była nieunikniona wcale nie pomniejsza mojego uczucia winy. Na dodatek pogoda sprzyja depresji, więc się podsumowałam. Wyjdzie słońce, Julcia zacznie biegać i zapewne na wszystko spojrzę inaczej.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Sob lip 07, 2007 23:33

Mirka, na pesymizm nie pomogę.
Ale jeszcze raz napiszę, ze - moim zdaniem - dzięki Tobie żyje 48 kotów, a pozostałe miały choć przez chwilę dobre życie i godną śmierć.

To jest bardzo dużo.
Prawdziwi mężczyźni nie jedzą miodu, oni żują pszczoły.

sibia

Avatar użytkownika
 
Posty: 8129
Od: Śro gru 07, 2005 17:15
Lokalizacja: Praga Północ (okolice trójkąta bermudzkiego)

Post » Nie lip 08, 2007 10:24

Na mnie też tak pogoda działa, a słońce to zbawienie :wink: jak go nie ma ,mam totalne doły,mówię nawet że działam na baterie słoneczne :)
Mirko to nie Tobie oceniać i bilansować,to nie matma,tu raczej chodzi o Twoje oddanie i serce.Robisz bardzo wiele dla tych zwierząt,gdyby nie Twoja pomoc ten bilans byłby zerowy.Pomyśl o tych kotkach którym zdołałaś pomóc i nadal pomagasz :1luvu: Dałaś im szansę na lepsze życie ,mają opiekę 24 godz.na dobę,znasz każdego kotka dokładnie, reagujesz na zmiany natychmiast ,więc mimo warunków (metraż,zakocenie)i tak mają lepiej niż w schronisku.Podziwiam Twoją siłę ,ja pewnie po pierwszym niepowodzeniu bym się poddała :roll:
Jeśli chodzi o stratę Poli i Pako to rozumiem Cię ,myślę że niejedna osoba na tym forum obwinia się ża śmierć swoich kotków,ja niestety też do nich należę :( Co nas nie zabije ,to nas wzmocni Mirko ,trzeba z tym żyć.
Słońce się przebija to chyba będzie już lepiej :flowerkitty:
ObrazekObrazek

amyszka

Avatar użytkownika
 
Posty: 24121
Od: Czw mar 22, 2007 14:26
Lokalizacja: Bolesławiec Śl.

Post » Pon lip 09, 2007 8:07

Mirko - dziś świeci słońce. Wypuść koty na balkon i sama też z nimi posiedź w słońcu.
Dobrze wiesz, że życie tych kotów - nawet jeśli dla niektórych krótkie - bez Ciebie byłoby dużo gorsze.

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Pon lip 09, 2007 16:43

Mirko, a ja sobie myślę, że gdyby nie Ty te koty nie miałaby żadnych szans. Że to dzięki Tobie żyją, dzięki Tobie mają godne warunki. Niestety bywa tak, że kot trafia do nas żeby godnie odejść. Taki już jest los :( Okrutny...

Uśmiechnij się i zobacz - na pewno któreś z kociastych uśmiecha się teraz do Ciebie :)

mokkunia

 
Posty: 22181
Od: Wto gru 20, 2005 18:14

Post » Pon lip 09, 2007 18:16

Nie ma słońca a co niektóre koty mają katar sienny. Ładuję w nie witaminę C i Rutinoscorbin, choć nie wiem po co jeśli katar leczony trwa tydzień a nieleczony aż 7 dni.
Julcia od wczoraj nie ma gorączki i chodzi sprawniej, choć o bieganiu nie ma jeszcze mowy. Zuzia za to ma motorek w tyłku i nie chce siedzieć w klatce. Wypuszczam ją i Pedro na małe przebieżki.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon lip 09, 2007 19:56

Aż mi się pysio uśmiecha na widok ślicznych maluchów :love: brykających wśród rezydentów Obrazek
ObrazekObrazek

amyszka

Avatar użytkownika
 
Posty: 24121
Od: Czw mar 22, 2007 14:26
Lokalizacja: Bolesławiec Śl.

Post » Pon lip 09, 2007 20:27

Mnie widok maluchów na pokojach aż tak nie cieszy. Fakt, że klatka to pozorna izolacja i przebywa w niej chora Julcia. Jeśli złapią chorobę to i tak by ją złapały. Julcia od 4 dni na antybiotyku i jej łapy nie są aż tak bolesne jak były wcześniej. Temperatura ciała w normie. Niestety martwi mnie jej osowiałość. Wstaje tylko do miski lub kuwety. Bardzo mi się to nie podoba.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon lip 09, 2007 21:32

Mirko tak mi przykro :( teraz rozumiem- trudno się cieszyć ,jak nadal są
kłopoty.Tobie trudniej się zachwycać bo jesteś w oku cyklonu. Ale wyluzuj troszkę :wink:
Jesteś już jak lekarz na oddziale ,krótko i na temat ,bez rozczulania...zawsze kubełek zimnej wody na głowę dla wylewnych...a przecież miziasz ,głaszczesz i kochasz te kotuchy,to pozwól się laikowi troszkę pozachwycać :)Obrazek
ObrazekObrazek

amyszka

Avatar użytkownika
 
Posty: 24121
Od: Czw mar 22, 2007 14:26
Lokalizacja: Bolesławiec Śl.

Post » Wto lip 10, 2007 6:41

Mała Julcia zaczęła wymiotować. Pierwszy raz o godz.23, potem koło 6 i 7 rano. To już dla mnie za wiele.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Wto lip 10, 2007 7:50

Mirko, tak bardzo mi przykro :(

Trzymam kciuki bardzo mocno za Julcię :ok: :ok: :ok:

Bądź dobrej myśli. Przeciez w końcu słońce wyjdzie zza chmury.

lilianna36

 
Posty: 41
Od: Wto maja 08, 2007 13:49
Lokalizacja: Chorzów

Post » Wto lip 10, 2007 14:10

:( to za dużo na raz :( bardzo chciałabym Ci pomóc ,szkoda że mieszkam tak daleko...
ObrazekObrazek

amyszka

Avatar użytkownika
 
Posty: 24121
Od: Czw mar 22, 2007 14:26
Lokalizacja: Bolesławiec Śl.

Post » Wto lip 10, 2007 16:38

Dzisiaj o godz.10 zameldowałam się u weta z Julcią. Wcześniej ją obmacałam i wyczułam sporo kału w jelitach. Wetka także to wyczuła, więc Julcia dostała leki na pobudzenie pracy jelit, rozkurczowe i lewatywę. Po powrocie do domu wydusiła z siebie tylko mały bobelek. Nic więcej nie chciało wyjść. Zrobiła się słabsza niż była rano. Zabrałam do weta Zuzię i Pedro. Chciałam zaszczepić kociaki na wszelki wypadek. Wetka zauważyła jednak na ich językach plamy, które mogą zapowiadać nadżerki. Zmierzyła im temperaturę, która była w normie, więc przykleiła tylko pod wargi Stomadhex i dała zastrzyk z Lydium. Po powrocie do domu Zuzia trzęsła się jak osika, ale zaraz usnęła u boku Pedro. Do weta poszłam z Klusią na zastrzyk z antybiotykiem po sterylce. O godz.12 ponownie zabrałam do weta Julcię. Dostała ciepłą glukozę podskórnie i kolejną lewatywę. Tym razem nic z siebie nie wydusiła. Zrobiła się jeszcze słabsza i wychłodzona, więc położyłam ją termoforze. W tym czasie zmierzyłam temperaturę Zuzi, okazało się, że ma 39 stopni i 5 kresek. Pedro 2 razy zwymiotował żółtymi farfołami. Julcia również kilka razy miała odruch wymiotny, ale nie miała czym wymiotować. Koło godz. 14:50 wydała z siebie ciche piski i umarła. Zuzia i Pedro w tej chwili bawią się i biegają a ja patrzę na nich z duszą na ramieniu.

Sekcja Julci wykazała zmienione lewe płuco, w którym wet usłyszał szmery w piątek. Płuco było małe i obrośnięte jakimś zwłóknieniem. Jelito grube wypełnione po brzegi kałem. Atonię jelita cienkiego i pusty żołądek. Kiedy nazbierał się kał i dlaczego tak się stało? Do drugiego odrobaczenia Julcia robiła luźne kupy. Do wczoraj jadła z apetytem i zawsze coś w kuwecie zostawiała. Nie wiem, nie rozumiem, dlaczego nie zauważyłam tego wcześniej.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Wto lip 10, 2007 16:47

Obrazek
Jak czytam te historie z nagłym pogorszeniem i śmiercią kotków,to zdaję sobie sprawę jakie to delikatne i kruche istoty :cry:
Ściskam Cię mocno :(
ObrazekObrazek

amyszka

Avatar użytkownika
 
Posty: 24121
Od: Czw mar 22, 2007 14:26
Lokalizacja: Bolesławiec Śl.

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 30 gości