Trzymaj się Set,
Też przez to przeszliśmy. Niedawno. Też śledziona (potem też wątroba). Najgorsza jest ta swiadomość, że choćbyś stawał na głowie, nic nie możesz zrobić. Myśmy tę pewność zdobywali stopniowo, ze świadomością jak jest beznadziejnie żyliśmy tylko kilka dni, ale były to chyba najgorsze dni w moim życiu. Wcześniej walczyliśmy, biegaliśmy z każdą głupotą to weterynarza, ba - nauczyliśmy się robić zastrzyki. I nagle mówią nam, że nie ma nadziei.
Być może stchórzyliśmy. Podczas operacji zaproponowano nam, żeby już jej nie wybudzać. Radziliśmy się weterynarzy, rodziny, przyjaciół. I kotka po operacji się obudziła. Nie potrafiliśmy pogodzić się z myślą, że tego dnia przez godzinę pobieraliśmy jej krew, kłuliśmy, męczyliśmy...A teraz mamy nawet się nie pożegnać. No i mieliśmy jeszcze głupią nadzieję na cud. Jak chyba każdy kto walczy z nowotworem...
Kotka się obudziła, ale do siebie już nie doszła. Ale z tych trzech ostatnich dni pamiętam jedno. Ciapka była bardzo nieobecna, nie szukała z nami kontaktu. Ale parę razy złapałam jej wzrok. Patrzyła na mnie, jakby się mnie uczyła na pamięć...Znam to spojrzenie, robiłam to samo.
Mądrym wzrokiem (jakiego u Ciapki raczej nie widywałam), spokojnie, długo się we mnie wpatrywała. Potem spoglądała w okno. Ja też zapamiętywałam ją i płakałam - dziś mam o to do siebie żal. Powinnam się cieszyć tymi ostatnimi chwilami, byla słaba, ale była...
Dostawała silne środki przeciwbólowe, trochę narkotyczne. Odeszła sama, weterynarz nie zdążył.
Minął już ponad miesiąc, a ja wciąż mam nadzieję, że usłyszę drapanie do drzwi, że jakieś ciepłe, futrzaste ciałko wsunie mi się pod kołdrę. Pusto bez niej strasznie.
Set - te ostatnie chwile ze zwierzakiem strasznie zapadają w pamięć. Bądź przy psiaku, mów do niego, dodawaj otuchy. Potem łatwiej Ci będzie żyć ze świadomością, że mu pomagałaś.
I bądź dzielna. Człowiek chyba biologicznie jest już tak skonstruowany, że wylizuje się z takich sytuacji łatwiej, nizby mu się z początku wydawało. Najpierw jest koszmarnie ciężko, ale potem pozostają ciepłe, dobre wspomnienia. Mam nadzieje, że ten etap u mnie też niebawem nastąpi ...
Póki psina nieźle się czuje - odwlekałabym decyzję. Upewnij się, że ją nie boli...
Trzymaj się, na pewno dasz rade.
Bardzo ciepło pozdrawiam,
Asia (i Krzysiek)