Klub kotów wiejskich wychodzących.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie maja 08, 2005 16:43

Po wczorajszej, pięknej pogodzie miałam nadzieję porobić zdjęcia w plenerze moim kociskom. Niestety, jest jak jest. Pogoda przegnała moje kitki z powrotem do domu. Teraz wylegują się szelmy na kanapach i kaloryferach albo dopominają się o głaski. Sama słodycz. :lol:


A co do komentarza ani. Też mi porównanie: warunki w mieście, w blokowiskach a warunki na cichej, spokojnej wsi, gdzie są pola pełne myszy - królestwo kotów. To tak jakby porównywać betonową dżunglę z dżunglą afrykańską. :mrgreen:

Zakocona

 
Posty: 6992
Od: Czw lut 03, 2005 22:19
Lokalizacja: Gliwice

Post » Nie maja 08, 2005 17:00

Olat pisze:
Kaska pisze:ARKA - to ty histerycznie reagujesz gdy ktos nie akceptuje twoich wyborow

kazdy ma prawo wyrazic swoje zdanie

i moje jest identyczne z Zuza - wypuszczajac koty ryzykujemy, ze poprzez nasza decyzje zgina w meczarniach

Mam taką samą opinię... :roll:
Jesli juz pozwala sie kotu wychodzic- to jedyną odpowiedzialną opcją jest starannie zabezpieczony ogórd (ile metrów czy kilometrów ten ogród by nie miał).

zacytuje sobie, bo tez sie podpisuje pod tym

osobiscie mam nadzieje, ze wszystkie watki sa czytane od deski do deski
wiem jednak, ze tak nie jest - ze nowa osoba na forum przeczyta tylko kilka ostatnich stron
dlatego wlasnie ten watek budzi taka niechec we mnie - bo zupelnie jawnie, na wlasnie tym forum, na ktorym uczylam sie kotow, propaguje idee ich wypuszczania...
Ostatnio edytowano Nie maja 08, 2005 17:18 przez Beata, łącznie edytowano 1 raz

Beata

 
Posty: 31551
Od: Nie lis 03, 2002 18:58

Post » Nie maja 08, 2005 17:04

Powiem tak: nie rozumiem ataku niektórych forumowiczów na ten wątek i jego entuzjastki, że nie wspomnę o inwektywach typu 'pseudokociolubne" czy (chyba) naiwne dziewczątka. Każdy ma prawo do propagowania takiego stylu życia swojego pupila, jaki uważa dla niego za najlepszy i licytowanie się, kto jest doskonalszym opiekunem jest bez sensu, bo wszyscy chcemy dobrze dla naszych kotów, tylko każdy w inny sposób. Dla niektórych niestety, chyba jest nie do zaakceptowania fakt odmiennego zdania.
A porpos kwestii bezpieczeństwa, tak często wysuwanej - wg widziana jest jednostronnie. Postrzega się świat zewnętrzny jako tylko zagrożenie i zakłada, że każdy kot, który wychodzi skończy marnie swój żywot. Owszem, jest taka możliwość, twierdzić coś przeciwnego byłoby niepoważe. Ale to tak, jak na podstawie statystyk wypadków samochodowych uważać, że każdy kto jeździ samochodem na pewno zginie. Czy z tego powodu wyrzucamy kluczyki do naszych aut? Osobiście znam koty, które od lat wychodzą i raczej bliski im jest koniec żywota ze starości, bo są już wiekowe. Z drugiej strony jeżeli patrzymy na ten problem nie rozumiem, dlaczego uznaje się 4 ściany za tak bezpieczne miejsce? A upadki, poparzenia, że o możliwości spłonięcia w pożarze domu nie wspomnę. Są to oczywiście jednostkowe przypadki, można więc je marginalizować . Ale jest też kwestia tzw. chorób cywilizacyjnych, na które kot zamknięty całe życie w pomieszczeniu cierpi. Nikt nie zastanawiał się, dlaczego tak często chodzi z kotem do weterynarza, na tym forum aż roi się od wątków dot. problemów zdrowotnych! Z osobistych doświadczeń wiem, że jak moja Niunia wychodziła, nie było z nią żadnych problemów, ot standardowe wizyty w celu szczepienia, odrobaczenia itp. Od kiedy siedzi w domu ciągle tylko wizyty i wizyty, przede wszystkim paradontoza, potem alergiczny świąd skóry, którą rozdrapuje do krwi i żaden vet na to nic nie może poradzić. Co dziwiniejsze nasila się to zimą a latem, jak przebywa na balkonie objawy się wyraźnie zmniejszają. Mam nadzieję, że dotrwa do przeprowadzki i odczuje ulgę. To na tyle w kwestii cierpienia, która często jest tu wysuwana jako lejmotiw śmierci, która to wg niektórych na pewno a na pewno spotka kota wychodzącego. Jak widać można też cierpieć długo i w 4 ścianach.
Na koniec w kwestii woliery: proszę przeczytać jeszcze raz wcześniejszy post, to nie kwestia ceny ani estetyki jest na pierwszym miejscu, ale kwestia tworzenia 'klatki'. Najsmutniejsze i najbardziej nieszczęśliwe zwierzęta dla mnie są w zoo i takowego nie zamierzam robić w moim ogrodzie. Pozdrawiam.

Marzanna

 
Posty: 258
Od: Czw paź 07, 2004 14:34

Post » Nie maja 08, 2005 17:09

Marzanna :ok: Jestem z Tobą.

Zakocona

 
Posty: 6992
Od: Czw lut 03, 2005 22:19
Lokalizacja: Gliwice

Post » Nie maja 08, 2005 17:18

W piątek byłam z kotkami w lecznicy na Śreniawitów.
Tuż przede mną przyjechała kobieta, która przywiozła znalezionego na ulicy potąconego kota, dorosły czarny.
Niestety nie przeżył :(
Luna Obrazek

iskra

 
Posty: 1832
Od: Śro wrz 22, 2004 10:07
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie maja 08, 2005 17:36

Iskra, jak możesz podawać przykład kota. który zginął w Warszawie.

Nie czytacie dobrze naszych wypowiedzi. MY KOTY WYPUSZCZAMY,
BO MIESZKAMY NA WSI LUB W SPOKOJNYCH, PODMIEJSKICH DZIELNICACH ! (Piszę duzymi literami, żeby ktoś nie przegapił o co chodzi).

Skąd tak dobrze wiecie, że kot na ulicy został WYPUSZCZONY przez opiekuna. Nie słyszeliście o zwierzętach WYRZUCANYCH z samochodów?

Może podacie jeszcze przykłady tragicznych zgonów kotów z centrum Paryża lub Nowego Jorku. Polecam. Pewnie dowiadując się o wypadkach w centrum duzych miast, zaraz zamkniemy nasze koty w domach. Niech patrzą sobie przez okna na pola i ogrody.

Te "leśne koty", którym Sydney szuka domków też trzeba pewnie zamknąć, bo przynajmniej raz dziennie samochód w to miejsce dociera. Może dojśc do wypadku!

Litości !!!

Zakocona

 
Posty: 6992
Od: Czw lut 03, 2005 22:19
Lokalizacja: Gliwice

Post » Nie maja 08, 2005 17:57

Zakocona, mysle, ze nie ma o co krzyczec.
Wiesz, jak dla mnie, to raczej chodzi o co innego.
Ktos, kto zajrzy tu pobieznie, bez doczytywania, uzna, ze takie wychodzenie jest ok. Fajne i w ogole. Bez zwracania uwagi, czy nie ma w poblizu ruchliwych drog, czy nie ma w okolicy puszczanych samopas agresywnych psow, czy nie ma w okolicy ludzi bezmyslnych, nastawionych zle do zwierzat, ktorzy mogliby zrobic kotu krzywde.
I wypusci kota w okolicy, powiedzmy, mocno dyskusyjnej. Gdzie ruchliwa droga niedaleko, gdziepies sasiada zagryzl co drugiego kota w okolicy, gdzie koty sa kopane, bite i obrzucane kamieniami.
Moze warto byloby jak najczesciej zaznaczac, ze mowa o okolicach bezpiecznych, zdala od powyzszych zagrozen?
Bo w to, ze sa okolice bezpieczne dla kotow, jestem w stanie uwierzyc. Ale w to, ze kazdy przeczyta od dechy do dechy watek, ktory ma kilkanascie stron, to juz niekoniecznie ;)

Moje nie wychodza. I nie beda wychodzily. Nawet na smyczy. Mamuta owszem, ciagnie. Ale raz - mieszkam w centrum. Dwa - obok mieszka powalony wlascieniel agresywnych psow, ktoren z luboscia szczuje owe na kazdego kota wokolicy. Mieszkaja rowniez ludzie mocno niechetni kotom. Za duze ryzyko. Niemniej, spotkalam tu juz ludzi puszczajacych swoje koty. Bo "tylko do ogrodka wychodzi". Raz wyszedl dalej. Kolejny kot, tez wypuszczany bo "moze bedzie madrzejszy". Bo "ciocia na wsi wypuszcza i nic im nie jest". Tylko to nie jest wies. To nie jest okolica, gdzie kot bylby bezpieczny.

Owszem, moje koty sa grube. Ale to juz moj blad.
Burunio znajomej, kot wychodzacy, o 10 metrow o trasy przelotowej jest znacznie grubszy.
To nie jest kwestia wychodzenia badz nie. To juz kwestia karmienia ;)

Myszka.xww

 
Posty: 28434
Od: Sob lip 20, 2002 18:09
Lokalizacja: Krakoff

Post » Nie maja 08, 2005 18:08

Tytuł śliczny - szkoda, że nieprawdziwy.
Polemika nie jest polowaniem i nie dotyczy "czarownic", czyli, jak mniemam, osób wypuszczających koty personalnie.
Oponenci starają się jedynie podkreślić zagrożenia.

Kocurro

 
Posty: 11393
Od: Nie sty 11, 2004 20:31
Lokalizacja: Warszawa-Bemowo

Post » Nie maja 08, 2005 18:12

Zakocona pisze:Nie czytacie dobrze naszych wypowiedzi. MY KOTY WYPUSZCZAMY,
BO MIESZKAMY NA WSI LUB W SPOKOJNYCH, PODMIEJSKICH DZIELNICACH ! (Piszę duzymi literami, żeby ktoś nie przegapił o co chodzi).

Rozmawiałam sobie kiedyś z rodziną, która miała koty wychodzące we wsi, pod lasem.
Cytuję: "Proszę Pani, dłużej niż 4 lata żaden się nie utrzymał! No, za którymś razem, po prostu nie wracały. Żal kota, ale co robić?"

Kocurro

 
Posty: 11393
Od: Nie sty 11, 2004 20:31
Lokalizacja: Warszawa-Bemowo

Post » Nie maja 08, 2005 18:28

ani pisze:Jechalam dzis osiedlowa ulica. Niedaleko tranzytowej drogi, prowadzacej do obwodnicy. Na tej osiedlowej tez zazwyczaj jest spory ruch, samochody jezdza z prędkoscią ok 60. Z daleka na skrzyzowaniu dwoch takich uliczek zobaczylam nieduzego, burego kota. Podjezdzajac, mocno zwolnilam. Kilkanascie metrow przed skrzyzowaniem ze stojacym wciaz na nim kotem przed maske wyskoczyla mi kobieta, usilujaca przegonic kota z ulicy. Kot jak to kot - odskoczyl w przeciwna strone, niz spodziewala sie kobieta - prosto na moj pas. Gdybym jechala normalnie, kota (a pewnie i kobiety) juz by nie bylo. Podjechalam bardzo blisko i zatrabilam kotu nad uchem. Dopiero to zmusilo go do powolnego zejscia z ulicy. Jechalam kawalek za nim, trabiac, zeby go troche chociaz zniechecic do spacerow po jezdni.

Kot mial na sobie szelki.
Pewnie mieszka w jednym ze znajdujacych sie kilkadziesiat metrow dalej blokow.
Właściciel nie chce go pewnie więzić.
A w razie czego znajdzie sobie drugiego.


Dla mnie jest to przyklad tz. opiekuna 'bezmozgowca' ktory uwaza, ze kot to pies i na smyczy biedzie chodzi i rozumial o co biega.
A skad wiesz czy smyczka sie nie urwala, bo cos kota strasznie przestraszylo i JAK ZAGUBIONE wlasnie dziecko nie wie co ma ze soba zrobic-zero INSTYNKTOW samozachowawczych. Do tego wlasnie prowadzi wyprowadzania kota na smyczy :( :( Mieszkasz w miescie-niech kot siedzi w domu!!!
Marzec; Ogólnopolski Miesiąc Sterylizacji Zwierząt,niższe ceny zabiegów

ARKA

 
Posty: 4415
Od: Sob lut 16, 2002 21:27
Lokalizacja: Janinów k/Grodziska Mazowieckiego

Post » Nie maja 08, 2005 18:36

Kocurro pisze:
Zakocona pisze:Nie czytacie dobrze naszych wypowiedzi. MY KOTY WYPUSZCZAMY,
BO MIESZKAMY NA WSI LUB W SPOKOJNYCH, PODMIEJSKICH DZIELNICACH ! (Piszę duzymi literami, żeby ktoś nie przegapił o co chodzi).

Rozmawiałam sobie kiedyś z rodziną, która miała koty wychodzące we wsi, pod lasem.
Cytuję: "Proszę Pani, dłużej niż 4 lata żaden się nie utrzymał! No, za którymś razem, po prostu nie wracały. Żal kota, ale co robić?"


Daj sobie spokoj-my tu nie jestesmy typowe rodziny wiejskie, ktore koty NIE KARMIA i nasze koty NIE PLODZA i nie RODZA!!! CHODZIMY do WETOW jak kot kichnie chociaz raz!
Kot typowo 'wiejski' to kot, ktory ma sam zadbac o siebie w zdrowiu i chorobie.
Marzec; Ogólnopolski Miesiąc Sterylizacji Zwierząt,niższe ceny zabiegów

ARKA

 
Posty: 4415
Od: Sob lut 16, 2002 21:27
Lokalizacja: Janinów k/Grodziska Mazowieckiego

Post » Nie maja 08, 2005 18:45

iskra pisze:W piątek byłam z kotkami w lecznicy na Śreniawitów.
Tuż przede mną przyjechała kobieta, która przywiozła znalezionego na ulicy potąconego kota, dorosły czarny.
Niestety nie przeżył :(


Gina ludzie w wypadkach,w przedziwnych sytuacjach, z nie wiarygodnych powodow, gina tez i tak zwierzeta-swiat nie skada sie niestety z samych naturalnych smierci :( Jesli uwazasz, ze tylko tak powinno byc, to radze 'zejsc na ziemie' :?
Marzec; Ogólnopolski Miesiąc Sterylizacji Zwierząt,niższe ceny zabiegów

ARKA

 
Posty: 4415
Od: Sob lut 16, 2002 21:27
Lokalizacja: Janinów k/Grodziska Mazowieckiego

Post » Nie maja 08, 2005 18:48

ARKA, ale może ten czarny zginął dlatego, że właściciel chciał uczynić go szczęśliwym dając mu możliwość wychodzenia na zewnątrz.
Białołęka to nie centrum miasta, a w okolicy lecznicy są działki.

Tak czy siak szkoda.
Luna Obrazek

iskra

 
Posty: 1832
Od: Śro wrz 22, 2004 10:07
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie maja 08, 2005 19:04

Keti pisze:Bryniu, to że Ty nie bierzesz czegoś pod uwagę
to nie znaczy, ze to coś nie istnieje
( ja na przykład nie biore pod uwage wychodzenia moich kotów, a niestety inni tak)

i uwierz mi, Zu na pewno czyta tak, jak trzeba


No właśnie, to że ktoś nie czyta całego wątku najbardziej mnie denerwuje.
Ostatnio edytowano Nie maja 08, 2005 19:18 przez brynia22, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek
Mrunia=Mrunisia=Mrunieczka

brynia22

 
Posty: 430
Od: Czw mar 10, 2005 18:30
Lokalizacja: Siedlce

Post » Nie maja 08, 2005 19:08

Kocurro pisze: Są koty, które chętnie wychodzą na spacery razem z psami swoich wlaścicieli, bedąc jednocześnie pod nadzorem.
Po moim osiedłu chodzi sobie pan w psem obronnym na smyczy i kotem luzem, prawie przy nodze. Znam też kota, który razem z psami wychodzi na każdy spacer i grzecznie czeka, aż pani ubierze go w szeleczki.


kocurro, to ty mieszkasz gdzies obok mnie? :wink: Pyrka identycznie z nami chodzila, ze mna i z Wera.
BTW wlasnie Pyrka od tygodnia znow jest kotem wychodzacym, a juz sie cieszylam :? Pare wizyt u weta, bo oko ma chore, a potem powrot do domu i puszczenie ze smyczki juz przed klatka sprawilo, ze sobie przypomniala :? Teraz drze sie za kazdym razem, jak zblizam sie do drzwi :evil: Musze ja na nowo przyzywczaic do rytualu wychodzenia, ze TYLKO rano i popoludniu i TYLKO wtedy, gdy ide z psem. Zapomnialo jej sie i mam od tygodnia koncerty :? Nie wychodzila prawie pol roku... juz myslalam, ze mam spokoj, ale gdziez tam :? Wrocilo jej ze zdwojona sila :roll:
Obrazek

Nika Łódź

 
Posty: 2945
Od: Pt maja 21, 2004 22:27
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510 i 127 gości