Ewakuacja krakowskiego schronu

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto maja 25, 2010 21:31 Re: Ewakuacja krakowskiego schronu

Czy mi sie dobrze wydaje, ze po ewakuacji schronu zglaszali sie dalej ludzi -potencjalne DT ale nie było juz zwierzaków?
Moze ktoś ma jakieś namiary. Może dalo by się jeszcze dać szansę takim biedakom.
W katowickim schronie sa najwyżej koty wycofane, bojace się kontaktu ale agresywne? Każdy kot móglby byc tak zakwalifikowany. Mój poczciwy Szeryf dajacy sobie zrobic wszystko ostatnio u weta był wlaściwie agresywny. Czy to kwalifikowałoby go na dozywocie w garażu? Koszmar.
Moze w prasie krakowskiej spróbujcie poszukać miejsca gdzie daloby sie pooglaszać.
Jesli ktos troche opisze te koty moge trochę ogloszeń porobić

System opieki nad zwierzetami w Stanach czy Anglii to eutanazja po dość krótkim okresie szukania domu, nie mówiąc o agresywnych. Nie wiem co lepsze:(
Ostatnio edytowano Wto maja 25, 2010 21:36 przez Lidka, łącznie edytowano 1 raz

Lidka

 
Posty: 16220
Od: Wto lut 03, 2004 8:57
Lokalizacja: Katowice

Post » Wto maja 25, 2010 21:32 Re: Ewakuacja krakowskiego schronu

Bruno coraz częściej wychodzi.
Własnie ściągnął mnie do pokoju hałas - Bruno siedział na kanapie i drapał po oparciu. Siedzi tam dalej i obserwuje się z naszymi kotami, które mniej się stresują i mniej fukają.
Jestem pewna, że przy "odrobinie" cierpliwości uda się go oswoić i zyskać jego zaufanie.
...czekam na wiatr, co rozgoni ciemne, skłębione zasłony...
ObrazekObrazek

Bast

 
Posty: 3173
Od: Śro sie 17, 2005 15:18
Lokalizacja: Kraków - Borek F.

Post » Wto maja 25, 2010 21:33 Re: Ewakuacja krakowskiego schronu

...ehh zeby tak wygrac w totka i zalozyc prywatne schronisko dla zwierzat z prawdziwego zdarzenia...
ObrazekObrazek

katebush

 
Posty: 1369
Od: Nie cze 17, 2007 17:25
Lokalizacja: Kraków (Kurdwanów)

Post » Wto maja 25, 2010 21:35 Re: Ewakuacja krakowskiego schronu

koteczek555 pisze:Sylwka popłakałam się to czytając ;( To jest okropne ;( Przecież bardzo dużo kotów, jak nie większość różnie zachowują się u weta. Co to ma być za klasyfikacja :cry: ...

W przypadku wielu kotów pewnie są bardziej obiektywne przesłanki aby nie nadawały się do adopcji ale ten zupełnie nie był agresywny. Wycofany ale nie agresywny. Wolontariusze i pracownicy pewnie jakoś próbują to weryfikować. Pięć lat temy byłam wolontariuszem w schronisku ale wtedy zupełnie nie miałam doświadczenia. Jak trzeba było sprzatać w garażach to jak najbardziej tam się szło ale nie miałam wtedy dylematów czy te koty rzeczywiście nie nadają się do adopcji, bo skoro tak były zaklasyfikowane to przyjmowałam to w ciemno. Po tych kilku latach moja perspektywa totalnie się zmieniła.

Sylwka

 
Posty: 6983
Od: Pt lut 11, 2005 10:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto maja 25, 2010 21:59 Re: Ewakuacja krakowskiego schronu

Jest jeszcze jedna sprawa która mnie osobiście boli. Jaki jest sens trzymania dzikich kotów w schronisku. Domyślam się że od strony formalnej pewnie nie bardzo jest możliwe aby schronisko tak po prostu wypuściło kota i to jest pewnie źródło problemu. Pewnie też większość takich kotów trafia do schroniska po wypadkach albo chorych. Wtedy pobyt w schronisku bywa ratowaniem życia. No i taki kot tam już zostaje, bo po pierwsze gdzie go wypuścić a po drugie, skoro spędził w uwięzieniu kilka miesięcy, to jak to zrobić. Pomijam tu zupełnie zwierzęta z długim schroniskowym stażem. Nie wiem jak można wybrnąć z takiej sytuacji.
W Krakowie coraz trudniej o naprawdę dzikie koty. Ja miałam na prawie rocznym tymczasie dziką podblokową Burą, która jest teraz nałóżkową przytulanką. Na maksa dzika krówka, która zgodnie z charakterkiem zyskała imię BSE (od choroby wściekłych krów), jest teraz pieszczochem u karmicielki. Tylko czas jest potrzebny do nauczenia kota poczucia bezpieczeństwa i zaufania. Tylko gdzie szukać wariatów, którzy będą gotowi dać im szansę.

Sylwka

 
Posty: 6983
Od: Pt lut 11, 2005 10:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto maja 25, 2010 22:15 Re: Ewakuacja krakowskiego schronu

To jeszcze o oswajaniu.
Jesienia do piwnicy, w której karmie osiedlowe koty przyszedł dziczek. Dziki dziczek i na dodatek chory. Na poczatku jak wchodziłam to widziałam, że jest nowy bo widziałam znikajacy w okienku ogon. Zostawiałam jedzenie z lekarstwem przy okienku. Potem juz dobiegał tylko do okienka i jak na niego patrzylam to fukał. Teraz dostaje jedzenie na legowisku blisko okienka i juz moge go przez chwilke głaskać. Choć dla przyzwoitości fuka jeszcze na mnie. Ale ja jestem w piwnicy raz dziennie jakieś pół godziny. Czasem jak mam większe sprzątanie dłużej. No i ja nie oswajam zanadto, bo to chodzi w koncu o ich bezpieczeństwo. A jednak da się.
Mała z katowickiego schronu ma ogromne doświadczenie i wiedzę na temat schroniskowych kotów i ich zachowan. Ale z tego co wiem to u nas nie słychać o agresywnych, najwyżej o wystraszonych i nieufnych. Dzikuski trzymaja sie na uboczu i to jest problem.

Wariatów jest duzo tylko niektórzy czasem nie wiedza, że nimi są,trzeba im podpowiedzieć:)

Lidka

 
Posty: 16220
Od: Wto lut 03, 2004 8:57
Lokalizacja: Katowice

Post » Wto maja 25, 2010 22:29 Re: Ewakuacja krakowskiego schronu

W Krakowie coraz trudniej o naprawdę dzikie koty. Ja miałam na prawie rocznym tymczasie dziką podblokową Burą, która jest teraz nałóżkową przytulanką. Na maksa dzika krówka, która zgodnie z charakterkiem zyskała imię BSE (od choroby wściekłych krów), jest teraz pieszczochem u karmicielki. Tylko czas jest potrzebny do nauczenia kota poczucia bezpieczeństwa i zaufania. Tylko gdzie szukać wariatów, którzy będą gotowi dać im szansę.


POPIERAM TO CO TU ZOSTALO NAPISANE.

Na pytania wielu osob czy warto zajac sie nawet na chwile (tydzien, dwa, miesiac...) kotem na DT, ktory i tak mozliwe ze wroci do azylu odpowiadam, ze warto.

Koty to nie psy. Koty przywiazuja sie do ludzi nie z powodu ich milosci i dlatego, ze je glaskamy, tylko dlatego, ze przyzwyczajaja sie do miejsca, do tego, ze daje im sie jest, ze jest im cieplo i wygodnie. Nie zapominajmy, ze koty to indywidualisci.
Kot zapamieta, nauczy sie co jest dla niego w pewnym sensie 'wartosciowe', czlowiek - jego opiekun, zostanie 'dopuszczony' do glaskania, bo da mu jesc. Oczywiscie zycie kota nie lonczy sie na jedzeniu. Och nie. Kot bedzie wdzieczny bo sie nim czlowiek zajmie, nie dlatego, ze kot sie w nim 'zakocha' czy 'zauroczy' od pierwszego wejzenia... Ale kot nie przezywa kolejnego rozstania z wlascicielem w DS lub DT tak jak przezywa to pies. Pies popada w depresje, kot - rzadko. A kazdy kot, ktory czegos sie nauczy w DT bedzie mial szanse na DS.

Z wlasnego przykladu dodam, ze mam u siebie 2 koty, ktore byly calkiem dzikie. Jeden to by nas z checia zjadl 4 lata temu... POWAZNIE. Teraz, jest on NAJukochanszym kotem na swiecie i przykladem, ze oplacalo sie czekac, nauczyc go. Nie trwalo to 4 lata, pol roku moze, a postepy widac bylo szybko. Przeszlismy przez etapy: zlapie cie bo musze uzywajac koldry i rekawic do ptakow drapieznych, po koldre sama, potem tylko recznik, pozniej sweter / rekawy a na koncu ... kot sam sie przychodzil glaskac. Przychodzi zreszta nadal... Teraz to sie 'odczepic' w sumie od nas nie chce. Az milo popatrzec i powspominac te (okropne) miesiace, kiedy prawie balam sie go dotknac...

Wiec wg mnie raz jeszcze powtarzam, warto, bo dajemy im szanse nauczenia sie czegos, co beda mogly wykorzystac w ich przyszlych domach. Pozostawione samym sobie, beda w azylu na zawsze (do 20 lat nawet). Bo kotow ze schroniska wypuscic ot tak nie mozna... A szkoda, bo to takie fajne zwiezrzaki.

Tyle na teraz.

Pozdrwiam i zycze powodzenia z futrzakami.
7-letni, wyrzucony...znalazl DOMEK!!!!
http://www.dogomania.pl/threads/206472- ... ie-bez-nas

Poparzony kocius Bursztynek NADAL szuka domku:

viewtopic.php?f=1&t=131180

krakowianka.fr

 
Posty: 77
Od: Sob lut 16, 2008 0:04

Post » Wto maja 25, 2010 22:31 Re: Ewakuacja krakowskiego schronu

Nie chcę aby coś zostało źle zrozumiane. Nie mówimy tu o tym, że kot atakuje bo taką ma ochotę (mój osobisty rudy miał takie szajby na początku naszego wspólnego mieszkania - potrafił się rzucić mi na plecy z pazurami i zębami zupełnie nie prowokowany - przeszło mu na szczęście). Przez agresywne zachowanie rozumiem gwałtowną reakcję kota gdy to człowiek prowokuje kontakt. Przede mną dwójka młodych ludzi oddawała do schroniska garażowca, który ugryzł mężczyznę podczas próby złapania i włożenia do transportera. Kota czeka niestety kwarantanna. Wszyscy znamy takie zwierzaki i doskonale wiemy że to nie jest nic nadzwyczajnego. W kociej głowie to przecież walka o życie. Niejeden kanapowiec zachowuje się właśnie tak u weterynarza (wspomniany wyżej rudy nie jest wyjątkiem - dobrze pamiętam jak mnie użarł w brodę przy pobieraniu krwi i oczy czekających pod gabinetem zdziwionych jego operowym rykiem - poza tym jest uroczym mruczkiem).

Sylwka

 
Posty: 6983
Od: Pt lut 11, 2005 10:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto maja 25, 2010 22:31 Re: Ewakuacja krakowskiego schronu

Dzik wylazł :D !!!!!! dziura zatkana!!!!! :D yupiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii

GatoFalante

 
Posty: 88
Od: Wto maja 25, 2010 10:03

Post » Wto maja 25, 2010 22:36 Re: Ewakuacja krakowskiego schronu

GatoFalante pisze:Dzik wylazł :D !!!!!! dziura zatkana!!!!! :D yupiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii

Gratulacje. Uważaj jednak bo pewnie nawet jeszcze nie wiesz ile dziur masz w mieszkaniu, w których pozornie nie zmieści się dorosły kot.

Sylwka

 
Posty: 6983
Od: Pt lut 11, 2005 10:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto maja 25, 2010 22:46 Re: Ewakuacja krakowskiego schronu

Trzymam kciuki, żeby juz nigdzie nie wlazł, gupek jeden:))
Poczytaj link o oswajaniu pisany kiedys przez Pitera, naprawde warto.

Lapany kot, zestersowany maksymalnie jak ma się bronic?
Mnie w styczniu też chory kot pogryzł, mam problem z palcem do dzis, ale przecież on sie cholernie bał i walczyl o życie.
Kurcze szkoda tych biedaków. Moze jeszcze znajdzie sie dla nich kawałeczek domu.

Lidka

 
Posty: 16220
Od: Wto lut 03, 2004 8:57
Lokalizacja: Katowice

Post » Wto maja 25, 2010 22:47 Re: Ewakuacja krakowskiego schronu

Dziś w poszukiwaniu dzika zaglądałam w masę różnych zakamarków, więc myślę, że już sporo opcji skrytkowych zlokalizowałam. Jutro przejrzę je jeszcze raz na spokojnie i pomyślę, czy ich tez jakoś nie pozatykać.

Kurde, ale się cieszę....

Chwilę temu usłyszeliśmy z mężem szuranie w kuwecie, a zaraz potem drugie szuranie. Nie wytrzymałam, zajrzałam do kuchni, a tam powitał mnie wściekły syk Dzika rozwalonego na stole oraz imponujący smrodek qpska. Nie przepadam za sykiem i rozwalaniem się na stole w wykonaniu kota, ani za zapaszkiem jego qpy, ale tym razem te trzy rzeczy to było najcudowniejsze, co mnie mogło dziś spotkać :D

GatoFalante

 
Posty: 88
Od: Wto maja 25, 2010 10:03

Post » Wto maja 25, 2010 22:50 Re: Ewakuacja krakowskiego schronu

Rozumiem że Wam ciężko zostawiać te koty, którym daliście namiastkę domu przez tydzień i okazało się ze w niektórych przypadkach nie są takie "groźne"
i właściwie nie wiem co poradzić :(
co do wpuszczania kotów do garażów, większość z nich to starsze koty, które tam są od kilku dobrych lat, wcześniej tak właśnie było że wszystkie koty trafiały na garaże i stamtąd były adoptowane albo już zostawały jeśli nikt ich nie chciał (stąd te staruszki), teraz wydzielone są pomieszczenia w głównym budynku, gdzie przybywają te zrzeczone, adopcyjne itd, choć zdarzają się adopcje z garażu 1 np. (to ten najbliżej kwarantanny za szklanymi drzwiami)
od jakiegoś czasu jeśli kot z miasta trafia na sterylizację/kastrację jest później odwożony w miejsce odłowienia,
jest natomiast problem z tymi podrzuconymi, różnych interwencji, które są dzikie a nie ma ich gdzie wypuścić, albo takimi pierwotnymi dzikusami, które spędziły dłuższy czas na leczeniu, po wypadkach, połamane i potencjalni adoptujący nie zwracają na nie uwagi ponieważ po otworzeniu drzwi od razu chowają się w najmniejszą dziurę albo ze strachu syczą a oni chcą łaszącego się nakolankowego koteczka i koniec - i tez nie ma ich gdzie wypuścić - bo w obcym miejscu istnieje ryzyko że sobie nie poradzą i znowu trafią do schroniska, wtedy właśnie takie koty (już nieliczne ale jednak) trafiają na garaże, nawet z racji redukcji stresu tj, mniej osób się tam kręci, na wybiegach z tyłu garaży i od strony działek jest w miarę cicho, co w porównaniu z gwarem, szczekaniem itd. dobiegającym z korytarza w środku budynku - jesli kot znajduje się np. w mag 6 i leży cały czas zakopany pod 2 kołdrami i nie wychodzi nawet zjeść - jest chyba dla niech jakąś ulgą (choć nie mnie to oceniać), z drugiej natomiast strony koty te tracą jakby kontakt z ludźmi (którym oczywiście początkowo gardzą) i do reszty czy wtórnie dziczeją na garażach. Choć Maja, która od kilku lat systematycznie odwiedza koty garażowe ma z nimi chyba jakiś tajemne porozumienie i zupełnie sobie je zjednała,
więc może dałoby się je później odwiedzać, dzięki Wam już nie są anonimowe, rozpoznać, pogadać, zachęcić do zabawy myszą na sznurku choć to będzie wymagało, wsród całej reszty kotów niereformowalnych (czytaj dzikich dzikusów :twisted: ) kotów - a takie przecież też są , sporo czasu i dużej dozy cierpliwości

Tunisia

 
Posty: 1878
Od: Czw wrz 25, 2008 20:05
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto maja 25, 2010 22:52 Re: Ewakuacja krakowskiego schronu

Łapany kot ma ogromny arsenał obronny :) nawet łagodny Tygrysek okazał się walecznością i rozmachem artyleryjskim, bo zrobił w locie siku (na szafkę) oraz qpsko (na krzesło).

Martwię się, jak mam go łapać następnym razem, żeby się obyło bez takich cyrków. W końcu trzeba go zidentyfikować oficjalnie. Chyba będzie konieczny jakiś fortel typu żarełko w klatce i cierpliwe oczekiwanie, aż po nie wejdzie do środka.

O łapaniu Dzika w jakimkolwiek celu wolę nie myśleć :(

Ale co tam, na razie jest szczęście wielkie, że wylazł i nic mu nie jest !!!!

GatoFalante

 
Posty: 88
Od: Wto maja 25, 2010 10:03

Post » Wto maja 25, 2010 23:01 Re: Ewakuacja krakowskiego schronu

W każdym razie chcieliśmy wszystkim podziękować za wsparcie w tym stresie, co to dziś mieliśmy - ja, Tygrys i oczywiście bohater dnia - DZIK :D :kotek:

GatoFalante

 
Posty: 88
Od: Wto maja 25, 2010 10:03

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: MB&Ofelia i 125 gości