Mgiełka lepiej, chociaż jeszcze po drodze brzuszek zastrajkował. Nawet o tym nie pisałam, bo nerwowo mnie to przerosło. Nagle w jeden dzień Mgiełka dostała strasznej biegunki. Na szczęście chyba to była wina dodatku chrupek Hil'sa. Od kilku dni Mgiełka je tylko gotowane mięso i saszetki RC indestinal. I z brzuszkiem jest znacznie lepiej, biegunka opanowana. Nawet dziś zdecydowałam się ją odrobaczyć. Te saszetki troszkę kosztują, więc zapraszam na bazarek
viewtopic.php?f=20&t=111679Niestety z tymi kotami w pracy wiąże się moja wielka osobista porażka. Magazynierzy złapali jednego kociaka, poszłam obadać sytuację. Malusi ok 7 tygodniowy marmurek. Okazało się że jedna dziewczyna szuka kotka dla swoich rodziców. Pomyślałam- młoda, wykształcona, znająca języki dziewczyna to domek pewnie będzie w miarę ok....zaniosłam jej kocurka...jak wspomniałam o kastracji wszyscy ludzie w jej biurze (dział sprzedaży, ludzie wyjeżdżający za granicę) zaczęli mówić o szkodliwości kastracji, o jej nienaturalności, o tym że ktoś tam gdzieś ma kastrata i na kota się nie na patrzeć taki gruby....dziewczyna do mnie powiedziała że oni nie kastrują zwierząt, przyniosła małemu mleka a na moją sugestię że może dostać biegunki, odparła mleko jest dla kota..po czym ostentacyjnie się odwróciła...a wszyscy w biurze patrzyli na mnie jak na idiotkę, wariatkę...nie mogę sobie darować, że wpadłam w panikę, że po prostu nie powiedziałam że zabieram kociaka...tak się bałam, ze u mnie umrze na pp,że znowu kolejny kot w domu a ledwo wydałam Felę...nie mogę sobie darować, skazałam tego kocurka na życie niekastrowanego,wychodzącego kocura...chowanego pewnie na mleku i resztach z obiadu...
nic mnie nie usprawiedliwia....
będę łapała drugiego kociaka i jego mamę.Oczywiście biało czarna jak Pagedzik i Pampelka. Myślałam, że zabrałam z mojej pracy już wszystkie koty....