serotoninka pisze:Postawiłąbym wszystko na jedną kartę. Wzięłabym urlop na żądanie, plecak, śpiwór trochę ciuchów i pojechałabym tam czymkolwiek. PKSem, stopem, no coś chyba jednak jeździ tą drogą, nawet jeśli raz na godzinę... Na miejscu ubłagałabym kogoś o jakiś nocleg, ludzie nie są źli, zrozumieją, zwłaszcza, ze ksiądz nagłośnił Waszą sprawę... Przecież wystarczy tak naprawdę kawałek podłogi żeby się przespać... I szukałabym. Non stop, aby potem nie wyrzucać sobie, że mogłam szukać więcej... Ja wiem, to wariactwo. Ale gdy wyobrażę sobie Entera i Penelopkę gdzieś na śniegu to wiem na 100%, że tak właśnie bym zrobiła...
Nie zrozumcie mnie źle, nie zarzucam Wam, że robicie za mało... Ale po prostu czasem ludzie przyzwyczajeni przez całe życie do samochodu, hoteli itd nie widzą takich prostych "studenckich" rozwiązań. A ja naprawdę wielokrotnie znajdywałam nocleg ot tak, po prośbie.
Tak się może człowiekowi wydawać dopóki sam nie zetknie się z taką sytuacją. Jest zima, a więc śnieg i mróz. Szukać non-stop się nie da, bo człowiek szybko się wyczerpuje (zwłaszcza gdy od matury minęło już trochę czasu). My po tygodniu takich poszukiwań byliśmy tak wyczerpani, niewyspani, że nie byliśmy w stanie szukać dalej. Nie mieliśmy suchych rzeczy do ubrania, suchych butów... A to był sierpień, lato... Kawałek podłogi do przespania się naprawdę nie wystarczy...