po pracy z Bałut na Radwańską po kociaka, tam chwila rozmowy z karmicielką, potem do lecznicy z maluszem, z lecznicy z chorym kotem tymczasowym na Radogoszcz (przy okazji pani go podrzuci, pani Aniu - prośba karmicielki), w drugie miejsce na Radogoszczu z klatkę - trzeba łapać chorego kota.
Potem już tylko z kociakiem do dt na teofilów, spotkanie z kociara, bo kupiłam dla niej karmę, i już do domu...
A w domu telefony - więc telefon między uchem a ramieniem, i akrobacje przy sprzątaniu kuwetek.
Wolny wieczór zaczął mi się po 22giej - mało skorzystałam, bo dziś musiałam wstać o 6.30.
Więc dlaczego chodzę i warczę
