Tak to już chyba z ludźmi jest, że trudno o wydanie opinii obiektywnej, bo dotyczy ona naszych SUBIEKTYWNYCH odczuć. I nie jest to zarzut, tylko hmm subiektywna opinia. Oczywiście, w tym przypadku jest tak, że są dwie strony i obe mają swoich zwolenników. Nie wyrażam emotikonami ślepego zachwytu czy też innych uczuć. Odezwałam sie w tej sytuacji, bo uważam, że stało się coś bardzo złego. I bardzo starałam sie nie rzucać kamieni w niczyją stronę.
Nie znam się ani na cukrzycy u kotów, ani na chorobach nerek. Niestety, nie mogę na ten temat powiedzieć nic konstruktywnego. Ale czuję, nie: wiem, że Anna poczuła się straszliwie opuszczona. Sprawy formalne przesłoniły to co robi, całe to morze uczuć, jakie przelewa na swoich podopiecznych. Wszystkie jej starania o to, żeby było im dobrze. Nie piszę: skreśliły, ale przesłoniły. Anna ma trudne życie. I sama nie jeden raz tu na tym forum uderzała sama w siebie pisząc, że może nie nadaje się do tego, bo jej starania nie zawsze przynoszą rezultaty. Nie jest osobą ślepo zapatrzoną w siebie i zakochaną we własnym dobroczynieniu.
Rozumiem, że instytucja jako taka ma zasady funkcjonowania. Ale cały czas twierdzę, że można to było załatwić inaczej.
Nie poradzę Annie jak opiekować się lepiej chorym Sfinksem, bo tego po prostu nie wiem. Ale wiem, że potrzebne jest jej wsparcie, zwłaszcza teraz. Konstruktywne rady są ważne. Uczucia też. Jeżeli Anna zwątpi w to co robi, koty poniosą wielką stratę.
Anna w tej chwili ze swoją siostrą walczy o życie Duszka. Modlę się, żeby temu kociakowi się udało. Nie umiem mu pomóc, nie jestem lekarzem. Ale być blisko, być obok jest równie ważne. To taka moja subiektywna. Obserwacja.