K-ów,kolejne chore maluszki wzięte ze schronu,umierają nam:(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie lip 27, 2008 21:54

my też nie wydaliśmy dziś kota do domu 8) balkonu nie chcą osiatkować bo po co , a tak wogole to "sie nie za bardzo da" , mieli zawsze koty i żaden nie wypadł i przesadzamy a jak bedziemy wydawac to mamy ludziom dla pewnosc badania u psychologa robić czy sie nadają :twisted: ot taka sobie riposta do tego co piszecie , kota oczywiście już mają od kogoś innego :roll:
Pusia [*] Bonus [*]

ko_da1

 
Posty: 4174
Od: Nie sie 13, 2006 13:48
Lokalizacja: Chorzów Batory

Post » Nie lip 27, 2008 22:21

ano chciała kobita kota ode mnie i napisała mi w sms że jestem śmieszna i mam dziwne rozumowanie ;) to pierwsza taka osoba co to tak skwitowała, nie powiem żeby to miłe haslo było ;P poczułam się troche dzięki niej jak "nawiedzona" ale cieszę się ze kota jednak nie oddałam ;)

Stwierdzila do tego ze kot jak bedzie chcial to barierki na balkonie i tak przeskoczy - chyba nie rozumie zbyt dokładnia hasła "osiatkowac balkon" ;)

mika_xx

 
Posty: 1959
Od: Pon lis 27, 2006 22:51
Lokalizacja: Katowice

Post » Pon lip 28, 2008 7:34

Ja mam nieosiatkowany balkon, którego się nie da osiatkować. QW efekcie jest on dla kotów po proatu niedostępny.
Kotów do domków wychodzących nie daję i już.

A Matyldy mi do tymczasów proszę nie wliczać - jest MOJA.
Obrazek Amelki już nie ma...

Miuti

 
Posty: 6238
Od: Pt lis 30, 2007 12:03
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon lip 28, 2008 7:45

tak ale nie ma pewnosci ze w nowym domu balkon bedzie dla kota niedostepny:(

mika_xx

 
Posty: 1959
Od: Pon lis 27, 2006 22:51
Lokalizacja: Katowice

Post » Pon lip 28, 2008 9:14

Zawsze tłumaczę, że koty z upodobaniem zabijają się, wyskakując przez okna albo hopsając z balkonu.

Wymyśliłam, jak zabudować mój balkon - ale możliwa jest tylko konstrukcja drewniana, przylegająca do jednej z szyb. A to bardzo kosztowne...
Obrazek Amelki już nie ma...

Miuti

 
Posty: 6238
Od: Pt lis 30, 2007 12:03
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon lip 28, 2008 9:24

moim kluskom wystarczy widok siatki
nie probują wyskakiwac
ale jak wczoraj widzialam jak bezwladnek_łapek_kosma wspina się po siatce metalowej (z boku balkonu) to we wszystko uwierze
wiec strzezonego...
Moje koty
Zdjęcia krakowskich schroniskowców
Jest tylko jeden sukces- być w stanie spędzić życie na swój własny sposób - Christopher Morley
Haters gonna hate

BarbAnn

 
Posty: 14179
Od: Wto sie 01, 2006 8:35
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon lip 28, 2008 9:43

No niestety też mam balkon, który bedzie trudno osiatkować. Nie ma nad nim innego balkonu a dodatkowo sa na nim azurowe schody prowadzące na taras na dachu. No i mam myślenicę jak tu zabezpieczyć takie coś. Doszlam do wniosku, że będę musiała zupełnie wyłączyć z użytkowania dla kotów, fragment ze schodami (ich zabezpieczenie to byłby dramat w pięciu aktach). Teraz musze wymyślic konstrukcję dla podtrzymania osiatkowania. Jakbym utknęła, to pewnie poszukam pomocy na forum :)
pozdrawiam,
ogocha
Obrazek
Chałwa, Kitel i Thalia ['] na zawsze ze mną

ogocha

 
Posty: 1309
Od: Wto sie 07, 2007 22:03
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon lip 28, 2008 16:56

ogocha pisze:No niestety też mam balkon, który bedzie trudno osiatkować. Nie ma nad nim innego balkonu a dodatkowo sa na nim azurowe schody prowadzące na taras na dachu. No i mam myślenicę jak tu zabezpieczyć takie coś. Doszlam do wniosku, że będę musiała zupełnie wyłączyć z użytkowania dla kotów, fragment ze schodami (ich zabezpieczenie to byłby dramat w pięciu aktach). Teraz musze wymyślic konstrukcję dla podtrzymania osiatkowania. Jakbym utknęła, to pewnie poszukam pomocy na forum :)


w taki przypadkach ważne jest czy kot w ogóle musi wychodzic na balkon. Bo jeżeli nie to dobrym rozwiązaniem są podwójne drzwi czy raczej założenie otwieranej ramy, osiatkowanej, na framugę drzwi balkonowych czyli takiego czegos jak do okien tylko ruchome. Wietrzyć można spokojnie, bo drzwi na balkon otwiera się a wychodząc, tak samo jak z domu, trzeba patrzeć czy jakis ogon nie prześlizgnie się między nogami. No i zamykanie musi być z dwóch stron czyli od mieszkania i jak jesteśmy na balkonie aby ich nie popchnął łapką

Tweety

 
Posty: 19821
Od: Nie mar 05, 2006 2:12
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon lip 28, 2008 22:02

Tweety pisze:w taki przypadkach ważne jest czy kot w ogóle musi wychodzic na balkon. Bo jeżeli nie to dobrym rozwiązaniem są podwójne drzwi czy raczej założenie otwieranej ramy, osiatkowanej, na framugę drzwi balkonowych czyli takiego czegos jak do okien tylko ruchome. Wietrzyć można spokojnie, bo drzwi na balkon otwiera się a wychodząc, tak samo jak z domu, trzeba patrzeć czy jakis ogon nie prześlizgnie się między nogami. No i zamykanie musi być z dwóch stron czyli od mieszkania i jak jesteśmy na balkonie aby ich nie popchnął łapką

Nie mam sumienia obu kocic zostawiać w domu, gdy wychodze na balkon (a gdy jest niezabezpieczony niestety nie mają wstępu). Dla nich to wielka atrakcja i dodatkowe bodźce. Ile można siedziec w domu? Ten balkon to taki mały substytut świata zewnetrznego :) Wiem, że personifikuję zwierzaki ale inaczej nie potrafię :)
pozdrawiam,
ogocha
Obrazek
Chałwa, Kitel i Thalia ['] na zawsze ze mną

ogocha

 
Posty: 1309
Od: Wto sie 07, 2007 22:03
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto lip 29, 2008 22:30

dzisiaj dzień, z gatunku tych, których nie cierpię.
Wiadomo było, że przyjeżdża dzisiaj z Częstochowy kielecki wilczurek Szarik na konsultację do doktora Orła, jak również to, że stachurka z miau będzie łapać maluchy kocie aby wyleczyć je w Chironie, jak również to, że Miuti musi dzisiaj jechać do weta z Fasolką po zabiegu w ciężkim stanie, z Mati po zabiegu i z 3 buraniami, które przestały jeść i wywaliło im węzły chłonne a także, że mam odebrać trikolorkę Kaję od p. Kazi, i pokazać ją wetowi przed wydaniem do domu a wieczorem zawieźć do tego domu za Kraków (aby przy okazji sprawdzić jak będzie mieszkała). Do tego wszystkiego miałam ze sobą iść dziś koniecznie do lekarza, aby podali mi kolejną dawkę leków. Oczywiście już rano okazało się, że Miuti ma jeden kontener za mało, potem, że Stachurka złapała tylko mamusię z jednym maluchem i zostały jej jeszcze dwa, i jednego z nich na szczęście odstawiła sama do lecznicy, bez udziału mojego TŻ-ta, drugi nie dał się złapać. W międzyczasie zadzwoniła pani, że będzie próbowała złapać koteczkę, na którą poluje od miesiąca i czy ja w razie czego odbiorę tę kotkę i odstawię do weta. Prawdę mówiąc uznałam, że i tak jej nie złapie, sądząc po poprzednich akcjach ale wiedziałam, że w razie czego jakoś tę kotkę odbiorę. Ledwo mój TŻ wrócił z Chirona to pognaliśmy do "ludzkiego weta", żeby podali mi to paskudztwo i oczywiście cały czas dzwonił telefon, a to Fiona, że już są w Krakowie, a to umawiałam się z Miszeliną, że odwiezie Miuti i weźmie ode mnie transporter i jak przyszła moja kolej na wejście do gabinetu to dałam telefon Robertowi, jak coś to niech odbiera. Oczywiście wtedy zadzwoniła pani od złapanej (jednak!) koteczki, że dlaczego ja mam cały czas zajęte, że ona złapała kotkę, że trzeba natychmiast przyjechać i wogóle dlaczego to nie ja odbieram telefon i co sobie myślę 8O Robert się wkurzył i tłumaczył babie, że właśnie usiłuję połatać sobie zdrowie aby mieć siłę biegać na każde zawołanie takich jak ona a mnie potem udało się złapać Basię od Kosmy aby odstawiła koteczkę do Chirona. Pół godziny później jechałam już z Fioną, Gemem i Szarikiem po Kaję i do Krakvetu. Za chwilę dzwoni kolejna baba, że ta pani co miała być za pół godziny po kotkę to już spóźnia się 10 minut i gdyby wiedziała, że tak traktujemy ludzi to były nie łapała żadnego kota i co my sobie myślimy :evil: We mnie się już zagotowało ale wytłumaczyłam jej w miarę grzecznie, że czasem na pogotowie trzeba czekać dłużej i pożegnałam się chłodno. Odebraliśmy Kaję, w lecznicy byliśmy około 18-stej, godzinę później przyjechała moja Joaśka z chłopakiem i jego mamą i z kocurkiem Edkiem, 11-letnim panem z naroślą na karczku. Pół godziny później zadzwoniła Stachurka, że w Chironie była awantura, bo doktor nie miał czasu zrobić testów na panleukopenię i nie oddali jej transporterka i ona musi wracać po niego 20 km i ja rozumiem bardzo dobrze jej wzburzenie. Jutro zapewne wysłucham drugiej strony.
Weszliśmy w końcu o 20:30. Z Szarikiem jest tak sobie, ma swój wątek, kto zainteresowany to zapraszam, piękne szczenię wilczura z niedźwiedzimi łapami i w ogóle cały jakiś nie taki, podrzucony do lecznicy. Kaja ok, może iść do domu. Edek - nowotwór złośliwy, nie operowany ma około 2-3 tygodnie życia, operowany, może się nie wybudzić, może umrzeć niedługo potem, może jeszcze kilka lat pożyć. Termin operacji ustalony na czwartek. Wyszliśmy stamtąd dobrze po 21-ej. Zadzwoniła pani, która miała wziąć Kaję, że dzisiaj juz nie zdąży, bo nadal jest w pracy więc odwiozłam kićkę do p. Kazi i wróciłam do domu i po prostu ... idę spać

acha, rachunek odebrałam - 801 zł :(

Tweety

 
Posty: 19821
Od: Nie mar 05, 2006 2:12
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto lip 29, 2008 22:35

ogocha pisze:
Tweety pisze:w taki przypadkach ważne jest czy kot w ogóle musi wychodzic na balkon. Bo jeżeli nie to dobrym rozwiązaniem są podwójne drzwi czy raczej założenie otwieranej ramy, osiatkowanej, na framugę drzwi balkonowych czyli takiego czegos jak do okien tylko ruchome. Wietrzyć można spokojnie, bo drzwi na balkon otwiera się a wychodząc, tak samo jak z domu, trzeba patrzeć czy jakis ogon nie prześlizgnie się między nogami. No i zamykanie musi być z dwóch stron czyli od mieszkania i jak jesteśmy na balkonie aby ich nie popchnął łapką

Nie mam sumienia obu kocic zostawiać w domu, gdy wychodze na balkon (a gdy jest niezabezpieczony niestety nie mają wstępu). Dla nich to wielka atrakcja i dodatkowe bodźce. Ile można siedziec w domu? Ten balkon to taki mały substytut świata zewnetrznego :) Wiem, że personifikuję zwierzaki ale inaczej nie potrafię :)


no to kombinuj jak im pomóc, pewnie ktoś wie jak najlepiej zabezpieczyć taki balkon. Gdzieś widziałam taki watek o zabezpieczeniach a na pewno jest na ABC kociarza

Tweety

 
Posty: 19821
Od: Nie mar 05, 2006 2:12
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro lip 30, 2008 6:56

a ja własnie wtedy szłam z brakującym kontenerkiem do Miutki :)
a pani okazala sie bardzo spanikowana bo ona sie bala ze jej kota ucieknie
i ofukala pana pomocnika co tez go na strazy miala
ze zle trzyma i przez niego na pewno kota ucieknie
na pewno
kota byla bardzo grzeczna w samochodzie a ja z wrodzoną sobie sierocincowatoscia wykorzystalam pana doktora do niesienia klatki
za co mi wstyd ale mowi sie trudno
Moje koty
Zdjęcia krakowskich schroniskowców
Jest tylko jeden sukces- być w stanie spędzić życie na swój własny sposób - Christopher Morley
Haters gonna hate

BarbAnn

 
Posty: 14179
Od: Wto sie 01, 2006 8:35
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro lip 30, 2008 7:56

Mati dobrała się do szwów. Zdjęła sobie tylną partię koszulki i pracowała języczkiem otraz ząbkami... na szczęście nic się nie stało. Za to w nocy Matinka zdjęła sobie koszulinkę całkowicie. Ale nic nie zdziałała.
Fasolka w lepszym stanie. Ma przetokę pooperacyjną na brzuchu z której cieknie ropa. Fasolka była sterylizowana (?) w schronisku kilka lat temu - tyle, że usunięto jej tylko kawałek macicy, pozostawiając w dodatku jajniki - i to wszystko teraz zropiało, dając coś w rodzaju ropomacicza. Stan był już bardzo ciezki. Na szczęście teraz jest wyraźnie lepiej. Kicia je.
Buraski Gryzior, Dzikusek i Dzikuska mają kk. Dostają antybiotyk. Już zaczęły jeść.

Dziś mam w domu horror pt. sprawdzanie pionu wodnego(muszę się zwolnić z pracy, a to problem!) potem gnać do veta z Fasolką.
Obrazek Amelki już nie ma...

Miuti

 
Posty: 6238
Od: Pt lis 30, 2007 12:03
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro lip 30, 2008 8:21

BarbAnn pisze:a ja własnie wtedy szłam z brakującym kontenerkiem do Miutki :)
a pani okazala sie bardzo spanikowana bo ona sie bala ze jej kota ucieknie
i ofukala pana pomocnika co tez go na strazy miala
ze zle trzyma i przez niego na pewno kota ucieknie
na pewno
kota byla bardzo grzeczna w samochodzie a ja z wrodzoną sobie sierocincowatoscia wykorzystalam pana doktora do niesienia klatki
za co mi wstyd ale mowi sie trudno


i swoją panikę wyładowała na mnie, no dzięki wielkie :twisted:

Basia wielkie dzięki za pomoc, bo bez Ciebie to już nie wiem co bym zrobiła i równie wielkie podziękowania dla Miszeliny, że pomogła Miuti przy tamtym zestawie kotów, które wszystkie na raz musiały trafić do weta.
Miuti, jak Ty to zrobisz, że na czas tych hydraulików Twój dom stanie się "bezkotny"? :wink: Pozakładasz im czapki-niewidki?

W niedzielę był u mnie mój tatuś. I on niby taki przeciwny zwierzakom w większych ilościach a sam swego czasu niańczył sukę wilczycę i jej 8 szczeniaków, śpiąc z tym tałatajstwem w jednym malutkim pokoju (zapach był tam przedni :D ) I zobaczył Ziutka. I mówi: "O, znowu macie nowego kota?" i poszedł do łazienki więc zaczęłam dusić się ze śmiechu, bo w łazience od razu wypadły mu pod nogi Gizmo z Bianką. A jak usiadł w końcu przy ławie to przycwałowały zowisine podfruwajki Pola i Plamka czyli moje dawne Tola i Lalunia i wtedy tatuś miał już oczy okrągłe jak spodki, zwłaszcza, że kojarzył, że te koty już miałam i już je wydałam do domu :wink:

Tweety

 
Posty: 19821
Od: Nie mar 05, 2006 2:12
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro lip 30, 2008 8:22

Acha, pojawił się problem, bo prawdopodobnie dzisiaj muszę złapać te trzy maluszki ze Słomczyńskiego gdzie koty znikają i nagle okazało się, że zupełnie nie mam ich gdzie dać Klapa totalna. Chiron zatkany a od 17.08 nieczynny przez dwa tygodnie. Ja nadal mam full. Nie mam pomysłu a zabrać stamtąd trzeba je koniecznie, póki żyją....

Tweety

 
Posty: 19821
Od: Nie mar 05, 2006 2:12
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 280 gości