Tak jak siostry kazali- trochę o moich kociastych.
Mam młodą hodowlę- melanż- 2 brytyjczyki- Gaduła- w skrócie- Gadzia, Lucia, sfinksiczka kanadyjska- Bromba oraz najmłodsza Pucia-exotyk. Wszystkie są kochane. Nie kłócą się wcale, no może czasami, każda ma swoje za uszami. Wiersz mi wyszedł -
Decyzja o hodowli zapadła w zasadzie przez tragiczną śmierć mojego drogiego dachowca- Mizia

Miał 5 lat i wyszedł na ulicę, my byliśmy wtedy na wczasach. Pomyślałam, że już nie będę mieć już kota, ponieważ Miziek był naszą miłością i cała rodzina długo cierpiała po jego śmierci.

Nie chciałam, żeby znów kot zginął nam pod kołami samochodu, a był to już drugi-wcześniej kotka Kizia, siostra Miźka, wyszła na ulicę..... Mieszkamy przy bardzo ruchliwej drodze- Poznań -Katowice. Nikt mi wtedy nie mówił, że koty mogą żyć nie wychodząc z domu i tak to się skończyło.
Po jakimś czasie była wystawa w Poznaniu. Coś nas tam przygnało. Kiedy się dowiedziałam, że koty rasowe nie muszą wychodzić na zewnątrz i zobaczyłam brytyjskie misiaczki, wstąpiła we mnie nadzieja, a w zasadzie euforia. Zaczęłam śledzić strony, kupować książki, czasopisma- mam cały nakład magazynu "KOT"(bardzo pouczający), wydzwaniać do hodowców i w końcu mam swoją hodowlę!!!

Cieszę się, że dotarłam i tutaj.

Będę mogła dopomóc braci mniejszych

- rasowe- dachowym- dla pamięci naszych aniołków Kizi:aniolek: i Mizia

.