Ewakuacja krakowskiego schronu

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto maja 25, 2010 20:28 Re: Ewakuacja krakowskiego schronu

Dzik siedzi twardo pod szafkami, ale wygląda na to, że jest mobilny. Za każdym razem gdy tam zaglądałam miał trochę inne współrzędne i rzucał na mnie gromy pogardy swoimi żółtymi ślepiami :/ Na razie uspokoiłam się trochę, że nic mu się nie dzieje.

żarcie go nie zwabiło, tak samo jak duże ilości kocimiętki.

Tak samo jednak nie skusił się na jedzenie ani kocimiętkowy trans Tygrys, który powrócił z nieufnością do swojego legowiska w kuchni i nie wyściubia nosa :( Skoro Tygrys dalej jest obrażony, to co dopiero Dzik...

Zrobiło się ciemno, więc zabrałam z kuchni termos z herbatą i kubki, i już tam nie będziemy dziś wchodzić.

Plan jest taki: jeśli Dzik w nocy wyjdzie i rano będzie już gdzieś poza tą ciasną norą, natychmiast zatkamy wejście do niej i świętujemy.
Jeśli nie wyjdzie wcale (czyli gdy zauważymy, że zniknęło niedużo jedzenia i jest tylko 1 qpka w kuwecie), wzywamy fachowca do rozmontowania szafek.
Jeśli wyjdzie w nocy na papu, kaku i sisi (myślę, że rozpoznamy ślady jego bytności po ilości tychże w kuwecie), ale potem wróci do nory na dzień, pożyczam łapkę od Toszy i następnej nocy zastawiam na niego sidła, żeby już nie wracał do nory po nocnej eskapadzie.

Przynajmniej mam jakiś algorytm postępowania :(

GatoFalante

 
Posty: 88
Od: Wto maja 25, 2010 10:03

Post » Wto maja 25, 2010 20:35 Re: Ewakuacja krakowskiego schronu

Bast pisze:Napisze tutaj to samo co na wątku schroniskowym
Bruno jedzie jutro do lecznicy do doktor Olgi (Bungo, dziękuję :1luvu: ).
Mam nadzieję, że podjęłam dobrą decyzję, i że będzie mu tam jednak leiej niż w schronisku. rzy okazji zostanie mu podleczona ranka i zbadane oczko (wczoraj mu troszkę ropiało). Ja ze swojej strony oferuję wsparcie dla Bruna - oczywiście również finansowe w miarę możliwości.


P.S. Bruno znów wyszedł z łazienki :1luvu:


Tzn ze dr Olga przyjmnie go do siebie na DS czy na DT?
ObrazekObrazek

katebush

 
Posty: 1369
Od: Nie cze 17, 2007 17:25
Lokalizacja: Kraków (Kurdwanów)

Post » Wto maja 25, 2010 20:36 Re: Ewakuacja krakowskiego schronu

GatoFalante pisze:
Przynajmniej mam jakiś algorytm postępowania :(


:ok: :ok: :ok: :ok:
ObrazekObrazek

katebush

 
Posty: 1369
Od: Nie cze 17, 2007 17:25
Lokalizacja: Kraków (Kurdwanów)

Post » Wto maja 25, 2010 20:36 Re: Ewakuacja krakowskiego schronu

Ale to ta Pani doktor go bierze na tymczas czy tam będzie na leczeniu?

koteczek555

 
Posty: 820
Od: Śro mar 17, 2010 22:09

Post » Wto maja 25, 2010 20:38 Re: Ewakuacja krakowskiego schronu

Bast pisze:Bruno jedzie jutro do lecznicy do doktor Olgi (Bungo, dziękuję :1luvu: ).
Mam nadzieję, że podjęłam dobrą decyzję, i że będzie mu tam jednak leiej niż w schronisku.


W takich sytuacjach żałuję, że miejsca w moim domu już zajęte...
Zanim odrobaczysz, poczytaj:
viewtopic.php?t=86719
i zanim nafaszerujesz kota metronidazolem, sprawdź, czy nie ma zwyczajnie alergii na gluten...

Nordstjerna

 
Posty: 3012
Od: Czw lip 06, 2006 20:52
Lokalizacja: Kraków ProKOCIm

Post » Wto maja 25, 2010 20:48 Re: Ewakuacja krakowskiego schronu

koteczek555 pisze:Ale to ta Pani doktor go bierze na tymczas czy tam będzie na leczeniu?


bardziej prawdopodobne wydaje mi sie ze na leczenie, bo w koncu ma juz tez swoje kotuchy, ale sama nie wiem?

Nordstjerna pisze: W takich sytuacjach żałuję, że miejsca w moim domu już zajęte...

U mnie niby miejsce by sie znalazlo, ale mam kategoryczny zakaz od TZ :evil:
ObrazekObrazek

katebush

 
Posty: 1369
Od: Nie cze 17, 2007 17:25
Lokalizacja: Kraków (Kurdwanów)

Post » Wto maja 25, 2010 21:01 Re: Ewakuacja krakowskiego schronu

Będzie tam na tymczasie.
Czy to źle? Myślałam, że to lepsze rozwiązanie niż schronisko?
...czekam na wiatr, co rozgoni ciemne, skłębione zasłony...
ObrazekObrazek

Bast

 
Posty: 3173
Od: Śro sie 17, 2005 15:18
Lokalizacja: Kraków - Borek F.

Post » Wto maja 25, 2010 21:05 Re: Ewakuacja krakowskiego schronu

Nordstjerna pisze:
Bast pisze:Bruno jedzie jutro do lecznicy do doktor Olgi (Bungo, dziękuję :1luvu: ).
Mam nadzieję, że podjęłam dobrą decyzję, i że będzie mu tam jednak leiej niż w schronisku.


W takich sytuacjach żałuję, że miejsca w moim domu już zajęte...


Czy to znaczy, że lepiej by było dla niego, zeby pojechał do schroniska? Nie rozumiem :oops: :oops: :oops: to aż tak złe rozwiązanie?
...czekam na wiatr, co rozgoni ciemne, skłębione zasłony...
ObrazekObrazek

Bast

 
Posty: 3173
Od: Śro sie 17, 2005 15:18
Lokalizacja: Kraków - Borek F.

Post » Wto maja 25, 2010 21:15 Re: Ewakuacja krakowskiego schronu

Dzisiaj wróciłam ze schroniska totalnie zaryczana i nie wiem kiedy mi przejdzie. Jestem dobita na maksa. Zawiozłam dwa koty, które tymczasowały na Podgórzu. Jeden biało bury (chyba kotka) z garażu 3 (nie jestem pewna numeru - to ten najbiżej pomieszczenia dla kociaków ze szklanymi drzwiami). Ma charakterystyczne lekko pozwijane uszy. Ten kot był bardzo agresywny. Drugi kot z tego samego DT to czarny kocurek z białym podszerstkiem. Był w tym samym garażu (zabierałam oba w jednym transporterze). Ma miejscami ubytki futra (chyba sam sobie to robi). Ma też na łapce ślad po goleniu chyba po pobieraniu krwi. W domu kot był bardzo spokojny. Unikał kontaktu z człowiekiem ale nie był agresywny. Oba jadły, kuwetkowały i spały razem na fotelu. Czarnulka dziewczyna która je przechowała złapała gołymi rękami i włożyła do transportera. Kocio płakał całą drogę do schroniska. Myślałam że zwariuję. W schronisku to samo. Czekaliśmy bardzo długo i z trudem powstrzymywałam się od płaczu. Posiusiał się gdy weszłam z nim do gabinetu. Pytałam lekarki na jakiej zasadzie koty są kwalifikowane do garażu gdzie czeka ich dożywocie i to co mi odpowiedziała mną naprawdę wstrząsnęło, bo ten kot nie powinien tam być. Dowiedziałam się, że kot tam trafia jak jest agresywny w gabinecie weta (sami wiecie że większość jest) albo jak wraca z adopcji z łatką agresywnego (ciekawe kto to weryfikuje). Ten kot (nawet nie znam imienia) nie był agresywny. Dał się złapać, ani razu nie fuknął, nie drapnął, nie gryzł, jedynie pomiałkiwał. Nie moglam go zabrać a wierzcie mi że miałam ochotę zwinąć transporter i uciec. Dobrze Bast że znalazłaś inne rozwiązanie bo ja nie byłabym w stanie odstawić do schronu Bruna. To ponad moje siły.

Sylwka

 
Posty: 6983
Od: Pt lut 11, 2005 10:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto maja 25, 2010 21:18 Re: Ewakuacja krakowskiego schronu

Bast pisze:Będzie tam na tymczasie.
Czy to źle? Myślałam, że to lepsze rozwiązanie niż schronisko?


No pewno ze lepsze, u dr Olgi bedzie mu dobrze no i bedzie mial kocie towarzystwo! :) Super ze udalo sie przynajmniej na razie wybrnac z tej trudnej sytuacji. Pani Olga powinna miec wielkie zdjecie Bruna w poczekalni z napisem "jesli chcesz, to bede Twoj" :D Pod opieka Olgi Bruno szybko zauroczy czyjes serduszko :)
ObrazekObrazek

katebush

 
Posty: 1369
Od: Nie cze 17, 2007 17:25
Lokalizacja: Kraków (Kurdwanów)

Post » Wto maja 25, 2010 21:19 Re: Ewakuacja krakowskiego schronu

Bast pisze:
Nordstjerna pisze:
Bast pisze:Bruno jedzie jutro do lecznicy do doktor Olgi (Bungo, dziękuję :1luvu: ).
Mam nadzieję, że podjęłam dobrą decyzję, i że będzie mu tam jednak leiej niż w schronisku.


W takich sytuacjach żałuję, że miejsca w moim domu już zajęte...


Czy to znaczy, że lepiej by było dla niego, zeby pojechał do schroniska? Nie rozumiem :oops: :oops: :oops: to aż tak złe rozwiązanie?

Dzwoniłam do Nordstjerny siedząc w samochodzie pod schroniskiem. Musiałam z kimś pogadać jak wyszłam a że ryczałam jak bóbr to i jej nie było wesoło. Te zwierzaki potrzebują po prostu szansy i trafia mnie że nie mogę nic zrobić.

Sylwka

 
Posty: 6983
Od: Pt lut 11, 2005 10:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto maja 25, 2010 21:22 Re: Ewakuacja krakowskiego schronu

Sylwka popłakałam się to czytając ;( To jest okropne ;( Przecież bardzo dużo kotów, jak nie większość różnie zachowują się u weta. Co to ma być za klasyfikacja :cry:

Bast to bardzo dobre rozwiązanie, ja tylko pytałam, czy tam będzie na tymczasie czy na leczeniu :) I to wspaniała wiadomość, że znalazłaś mu tymczas :1luvu:

koteczek555

 
Posty: 820
Od: Śro mar 17, 2010 22:09

Post » Wto maja 25, 2010 21:25 Re: Ewakuacja krakowskiego schronu

Też ryczę jak to czytam.
I ryczę jak myślę o oddaniu Bruna.
I jest mi cholernie źle teraz.
...czekam na wiatr, co rozgoni ciemne, skłębione zasłony...
ObrazekObrazek

Bast

 
Posty: 3173
Od: Śro sie 17, 2005 15:18
Lokalizacja: Kraków - Borek F.

Post » Wto maja 25, 2010 21:28 Re: Ewakuacja krakowskiego schronu

Gwoli wyjaśnienia.
Bruno trafi nie do domu, lecz do gabinetu dr Olgi. Będzie w klatce - co prawda dużej, ale jednak. Będzie leczony, odkarmiony porządnym jedzeniem, w miarę mozliwości oswajany. Będę go ogłaszać w Dzienniku Polskim, a i inne ogłoszenia też by się przydały.
Jeśli się nie uda - trudno. Ale myślę, że jest to jakaś szansa, zwłaszcza że w aktualnym stanie w schronie tez trafiłby do szpitalika, czyli do klatki.

Bungo

 
Posty: 12069
Od: Pt lut 16, 2007 0:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto maja 25, 2010 21:29 Re: Ewakuacja krakowskiego schronu

Sylwka pisze:Dzisiaj wróciłam ze schroniska totalnie zaryczana i nie wiem kiedy mi przejdzie. Jestem dobita na maksa. Zawiozłam dwa koty, które tymczasowały na Podgórzu. Jeden biało bury (chyba kotka) z garażu 3 (nie jestem pewna numeru - to ten najbiżej pomieszczenia dla kociaków ze szklanymi drzwiami). Ma charakterystyczne lekko pozwijane uszy. Ten kot był bardzo agresywny. Drugi kot z tego samego DT to czarny kocurek z białym podszerstkiem. Był w tym samym garażu (zabierałam oba w jednym transporterze). Ma miejscami ubytki futra (chyba sam sobie to robi). Ma też na łapce ślad po goleniu chyba po pobieraniu krwi. W domu kot był bardzo spokojny. Unikał kontaktu z człowiekiem ale nie był agresywny. Oba jadły, kuwetkowały i spały razem na fotelu. Czarnulka dziewczyna która je przechowała złapała gołymi rękami i włożyła do transportera. Kocio płakał całą drogę do schroniska. Myślałam że zwariuję. W schronisku to samo. Czekaliśmy bardzo długo i z trudem powstrzymywałam się od płaczu. Posiusiał się gdy weszłam z nim do gabinetu. Pytałam lekarki na jakiej zasadzie koty są kwalifikowane do garażu gdzie czeka ich dożywocie i to co mi odpowiedziała mną naprawdę wstrząsnęło, bo ten kot nie powinien tam być. Dowiedziałam się, że kot tam trafia jak jest agresywny w gabinecie weta (sami wiecie że większość jest) albo jak wraca z adopcji z łatką agresywnego (ciekawe kto to weryfikuje). Ten kot (nawet nie znam imienia) nie był agresywny. Dał się złapać, ani razu nie fuknął, nie drapnął, nie gryzł, jedynie pomiałkiwał. Nie moglam go zabrać a wierzcie mi że miałam ochotę zwinąć transporter i uciec. Dobrze Bast że znalazłaś inne rozwiązanie bo ja nie byłabym w stanie odstawić do schronu Bruna. To ponad moje siły.


To naprawde straszne :crying: :crying: :crying: . Jak patrze na moja schroniskowa Tosie, ktora wygladala na klebek nieszczescia i byla "dzikusem" jak ja bralismy (o wyrywanej sobie siersci niewspominajac), a teraz jest najcudowniejszym kotem na swiecie, to tez sciska mnie w gardle, ze tylu zwierzakom odbiera sie szanse na dom tylko dlatego ze ktos stwierdzil ze sa agresywne podczas robienia zastrzykow. Szkoda ze nie mamy choc takiego systemu opieki nad zwierzetami jak w Stanach czy Anglii :cry:
ObrazekObrazek

katebush

 
Posty: 1369
Od: Nie cze 17, 2007 17:25
Lokalizacja: Kraków (Kurdwanów)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot] i 66 gości