żarcie go nie zwabiło, tak samo jak duże ilości kocimiętki.
Tak samo jednak nie skusił się na jedzenie ani kocimiętkowy trans Tygrys, który powrócił z nieufnością do swojego legowiska w kuchni i nie wyściubia nosa

Zrobiło się ciemno, więc zabrałam z kuchni termos z herbatą i kubki, i już tam nie będziemy dziś wchodzić.
Plan jest taki: jeśli Dzik w nocy wyjdzie i rano będzie już gdzieś poza tą ciasną norą, natychmiast zatkamy wejście do niej i świętujemy.
Jeśli nie wyjdzie wcale (czyli gdy zauważymy, że zniknęło niedużo jedzenia i jest tylko 1 qpka w kuwecie), wzywamy fachowca do rozmontowania szafek.
Jeśli wyjdzie w nocy na papu, kaku i sisi (myślę, że rozpoznamy ślady jego bytności po ilości tychże w kuwecie), ale potem wróci do nory na dzień, pożyczam łapkę od Toszy i następnej nocy zastawiam na niego sidła, żeby już nie wracał do nory po nocnej eskapadzie.
Przynajmniej mam jakiś algorytm postępowania
