przyszedł do mnie jako kot agresywny, rzucający się, wycofany
w schronisku siedział w kuwecie bez ruchu, robił pod siebie...
u mnie otworzył się, zaczął baranki strzelać, gadał do mnie, chodził jak piesek- po prostu mój kot,
wydawało mi się, że robię mu straszną krzywdę oddając do nowego domu
chociaż ten dom wiedziałam, że wspaniały i sprawdzony
całą podróż do warszawy (kiedy go wiozłam) przeryczałam
ryczałam jeszcze długo
teraz nie mogę sie nacieszyć widząc Aśka szczęśliwego
rozciągniętego na kanapie, brzuchem do góry w jego prawdziwym domu
u ellzy1

