Teraz mam w okolicy domu 4 koty:
Malutki, który nie wiem gdzie rezyduje, ale on ma juz 8 lat i zna w okolicy wszystkie miejsca do spania. Nie zawsze go widzę, ale dziś był na kolacji. Musiałam mu podać miseczkę w nietypowym miejscu, bo tam, gdzie karmię usadowił się szaro-biały kocur (nazwę go Sąsiad) z przeciwka. Kocur się u mnie stołuje, kiedyś bardzo go chciałam złapać na łapkę, bo myslałam, że to kotka, ale futerko było sprytne i omijało klatkę. Malutki i Sasiad wcale się nie tłuką - po posiłku Mały pomaszerował do karmnika, obwąchali się z Sasiadem i rozeszli w spokoju.
Trzecim kotem jest Dixi, która mieszka w mojej komórce i tam dostaje jesć, ale wieczorem, jak karmię przydomowe, też wychodzi i czeka na coś dobrego. Poza tym wychodzi chyba w celach towarzyskich, bo z węzła cieplnego wyskakuje wtedy Nowy, ten bury kocurek, który się niedawno pojawił i który dostaje jeść w węźle cieplnym. On tez wychodzi w porze karmienia, ale nie jest zbytnio zainteresowany jedzeniem. Dixi chyba widzi w Nowym swoją szaginioną iostrzyczkę Pixi, bo oba kotki chyba się lubią i ganiają razem po podwórku. Nowy jest troszkę oswojony, przyjedzeniu mozna go pogłaskać, ale na podwórzu trzyma dystans. Nowy i Dixi boją się Malutkiego i starają się go omijać. A malutki... Malutki chyba boi się ich, bo rzadko zaglada do piwnicy i węzła.