Czytam wątek Merlinka od początku, ale się nie odzywałam, a teraz po prostu muszę.
Jestem pełna podziwu dla Ciebie Lucynko i dla p.Ali za to jak bardzo zatroszczyłyście się o tego kotka.
On teraz jest nie do porównania z tym kotkiem , który trafił do Was w tak ciężkim i wydawałoby się, beznadziejnym stanie.
Długo mnie tu nie było, a tu widzę trud nie idzie na marne Mam nadzieję, że i domek znajdzie szybko - cuda się zdarzają - wczoraj zawiozłam Jamajkę do nowego domku, a wydawało mi się, że jest bez szans. Głaski dla mojego ulubieńca