SZCZECIN! Prosimy o pomoc przy łapankach kotek z Kaskady

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob paź 06, 2007 13:02

Malkavianko - jeśli Twój TŻ rzeczywiście potrafiłby zrobić klatkę dobrze działającą i funkcjonalną i w dodatku znacznie tańszą to czemu nie...
Tylko to musiałoby być naprawdę przemyślane bo szkoda żeby praca poszła na marne.
W razie czego służę rysunkiem klatki, którą mamy i z której TŻ jest bardzo zadowolony, mogę też w wolnej chwili zrobić zdjęcia.
Jest ona znacznie wygodniejsza od klatki tozowskiej, po zamknięciu nie wystają z niej te cholerne druty.
Klatek - pułapek nie ma w Szczecinie za dużo.
Mój TŻ nawet w tej chwili ma kilka takich sytuacji, że mógłby komuś dać klatkę na kilka dni i ktoś inny by kota złapał, pozostałaby tylko kwestia transportu, ale zawsze to sporo roboty mniej.

Z pewnością w TOZ-ie byłoby wygodnie przechowywać kotki po zabiegu, ale z drugiej strony te wirusy, chore koty itp... sama nie wiem. Musieliby wydzielić jakieś zupełnie osobne pomieszczenie.
Może po prostu coś w miarę blisko TOZ-u.
Możemy myśleć żeby docelowo stworzyć kiedyś właśnie taką przechowalnię, mieć własne klatki wystawowe, własne pułapki, nagłaśniac sprawę sterylek i po prostu pomagać ludziom w ich przeprowadzaniu, uczyć łapać, pomagac w łapaniu, udostępniać klatki i pomagać z przechowaniem kota po zabiegu.
ObrazekObrazek

kotalizator

 
Posty: 1761
Od: Wto lut 27, 2007 14:33
Lokalizacja: Szczecin

Post » Sob paź 06, 2007 13:46

Mała czarna kotka nie ma imienia ponieważ od początku miałam cichą nadzieję, że znajdzie domek. Prawdopodobnie jeszcze dzisiaj wyląduje w mojej łazience bo.......po wczorajszych oględzinach w piwnicy domek postanowił, że kicię chce :dance:
Mała narazie nie zawsze trafia do kuwety, wciśnieta w kąt daje się delikatnie posmyrać ale jest sztywna ze strachu i najchętniej ucieka. Muszę ją szybko zsocjalizować a niestety nigdy tego nie robiłam. Kicia będzie mieszkać dokładnie pode mną. Myślę, że tylko ptasiego mleka jej nie zabraknie ale ponieważ nigdy kota nie mieli - nie mogę im dać dzikusa.
Podrzućcie parę mądrości jak szybko kota wyprowadzić "na ludzi".
Tak więc Niezosia zostanie w piwnicy sama. Ona daje się głaskać ale też z mienia się w kamień przy dotykaniu. Za to bardzo ładnie korzysta z kuwetki.
Obrazek
"Nie miłosierdzie a sprawiedliwość jesteśmy winni zwierzętom"

ania c

 
Posty: 1421
Od: Czw lis 24, 2005 12:56
Lokalizacja: Stargard Szcz/bywa Toruń

Post » Sob paź 06, 2007 13:49

e-dita pisze:Wysterylizowane kotki zostały dziś wypuszczone. W TOZie mieliśmy chwile grozy, bo przy ich odbiorze, okazało sie, że transporter, w którym powinna siedzieć jedna z kotek jest pusty 8O
Kocia była tak sprytna, że wyszła i schowała się pod szafką :D
Poddała się po krótkiej walce.


Cwaniarze udało się nawet czmychnąć po pierwszym złapaniu :)
Co do samego TOZ-u, cóż, nie ma rozwiązań idealnych, ale i tak jest to o niebo lepsze, od tego, co widziałam w schronisku. W TOZ-ie jest przynajmniej czysto. Szkoda tylko, że miejsca tak mało. Myślę, że obszerniejszy pokoik przynajmniej częściowo rozwiązałby problem przechowywania kociaków po zabiegu.

Na razie nie pozostaje nic innego, jak dalej działać, w takim zakresie, w jakim się da. Ja ze swojej strony mogę pomyśleć o wsparciu internetowym - może jakaś szczecińska strona adopcyjna? Patrzyłam na zwierzetawokolnas.pl , ale jakoś ospale to idzie, a do tego za wiele możliwości chyba tam nie ma.

Usagi_pl

 
Posty: 1469
Od: Śro wrz 05, 2007 9:18
Lokalizacja: Szczecin

Post » Sob paź 06, 2007 14:19

Zgadza się, cieszmy się, że mamy te nieodpłatne sterylki w TOZ-ie, w wielu miastach ludzie muszą sterylizować za prywatne pieniądze.
Nie jesteśmy w stanie sami wysterylizować wszystkich kocic w Szczecinie, ale jest wielu ludzi, którzy np przez lata obserwują kotkę na podwórku, która 3 razy w roku rodzi po 6 kociąt i wszystkie kociaki umierają i ci ludzie nie wiedzą, że można coś zrobić w tej sprawie i to jeszcze za darmo.
Usagi - czy to znaczy, że potrafisz robić strony?


Aniu - niespodziewane i super wiadomości :D
Poszczęściło się czarnej dziewczynie :)
Pozostaje ci chyba tylko poświęcenie jej czasu, miłe gadanie do niej, "przekupienie" jej smakołykami, ja niestety żadnych cudownych sztuczek nie znam, może niebawem powinnaś jej dać jakąś rzecz nowych opiekunów, taką z ich zapachem?
ObrazekObrazek

kotalizator

 
Posty: 1761
Od: Wto lut 27, 2007 14:33
Lokalizacja: Szczecin

Post » Sob paź 06, 2007 14:33

kotalizator pisze:Usagi - czy to znaczy, że potrafisz robić strony?


Jestem zawodowym webmasterem :)

Usagi_pl

 
Posty: 1469
Od: Śro wrz 05, 2007 9:18
Lokalizacja: Szczecin

Post » Sob paź 06, 2007 14:33

ania c pisze:Mała czarna kotka nie ma imienia ponieważ od początku miałam cichą nadzieję, że znajdzie domek. Prawdopodobnie jeszcze dzisiaj wyląduje w mojej łazience bo.......po wczorajszych oględzinach w piwnicy domek postanowił, że kicię chce :dance:
Mała narazie nie zawsze trafia do kuwety, wciśnieta w kąt daje się delikatnie posmyrać ale jest sztywna ze strachu i najchętniej ucieka. Muszę ją szybko zsocjalizować a niestety nigdy tego nie robiłam. Kicia będzie mieszkać dokładnie pode mną. Myślę, że tylko ptasiego mleka jej nie zabraknie ale ponieważ nigdy kota nie mieli - nie mogę im dać dzikusa.
Podrzućcie parę mądrości jak szybko kota wyprowadzić "na ludzi".
Tak więc Niezosia zostanie w piwnicy sama. Ona daje się głaskać ale też z mienia się w kamień przy dotykaniu. Za to bardzo ładnie korzysta z kuwetki.


Czyli jednak ta Rodzina, o której mówiłas sie zdecydowała? Ale sie ciesze :lol:
Ja miałam dzikusy dwa przez dwa miesiace u siebie - dosłownie po ścianach na poczatku chodziły, musze przyznać, że dużo czasu w łazience spędziłam :wink: , rany po pogryzieniach też dlugo leczyłam, mówiłam do nich głosem anioła :wink: , brałam na siłę na ręce i głaskałam, głaskałam..i miałam przygotowane zawsze jakieś smakołyki i tak je tym krok po kroku przekonywałam, że nie jestem taka najgorsza :)

Tak jak teraz sobie przypominam, to najwazniejsze, zeby jak najczęściej ktos przy niej był, mówił do niej, zachęcał do zabawy, chciaż ona będzie patrzyć na Ciebie jak na wariata na początku -trudno :D
Jak już wydobedzie z siebie pierwsze mruknięcie przy glaskaniu - jest Twoja :D
Tak było u mnie, jak Maniek z Krystynką zaczęli cichcem w nocy do łóżka mi wskakiwać, i czekali sobie grzecznie, aż sie obudzę, to mimo ich płochliwości wiedziałam, że wszystkko ok.
Teraz w Warszawie szyku zadaja i nie ma w nich nic z tych dzikusów gryzących i biegających po ścianach :D
Obrazek Obrazek

e-dita

 
Posty: 3477
Od: Śro lip 11, 2007 12:41
Lokalizacja: Szczecin

Post » Sob paź 06, 2007 14:37

Usagi_pl pisze:
kotalizator pisze:Usagi - czy to znaczy, że potrafisz robić strony?


Jestem zawodowym webmasterem :)


Tak tak, Usagi tu sobie cichutko siedzi i dopiero teraz sie zdradziła, ha! :D
Obrazek Obrazek

e-dita

 
Posty: 3477
Od: Śro lip 11, 2007 12:41
Lokalizacja: Szczecin

Post » Sob paź 06, 2007 14:40

ania c pisze:Tak więc Niezosia zostanie w piwnicy sama. Ona daje się głaskać ale też z mienia się w kamień przy dotykaniu. Za to bardzo ładnie korzysta z kuwetki.


A może Niezosi przywieżć Zosię dla towarzystwa? :wink:
Obrazek Obrazek

e-dita

 
Posty: 3477
Od: Śro lip 11, 2007 12:41
Lokalizacja: Szczecin

Post » Sob paź 06, 2007 14:43

Jak zaczęłaś pisać o Krysi i Marianie to mi się przypomniały te o......... od p. Teresy, Beniamin i Nataniel :twisted:
Oni to byli...
Jak czasami jedliśmy coś w łóżku ( :oops: ) to przybiegali i chcieli nas tego siłą pozbawić, nie panowali nad sobą, chcieli dostać jakiś kąsek ale się bali, wskakiwali na łózko, zeskakiwali, jak brali coś z ręki to trzeba było naprawdę uważać na palce, a jak chciało ich się wtedy pogłaskać to i przyłożyć potrafili :roll: Oj, nieźli oni byli, byli nawet gotowi do "bitki" z naszą dorosłą humorzastą kocicą, która była z nimi w sypialni cały czas - zresztą nie raz od nich oberwała.
ObrazekObrazek

kotalizator

 
Posty: 1761
Od: Wto lut 27, 2007 14:33
Lokalizacja: Szczecin

Post » Sob paź 06, 2007 14:43

e-dita pisze:
Usagi_pl pisze:
kotalizator pisze:Usagi - czy to znaczy, że potrafisz robić strony?


Jestem zawodowym webmasterem :)


Tak tak, Usagi tu sobie cichutko siedzi i dopiero teraz sie zdradziła, ha! :D

Ja się nie ukrywam. Kotlety robię :P
A tak na serio - wystarczyło wpisać mój nick w przeglądarce ;) usagi.pl

Ania, kici daj trochę czasu, swojej obecności, żeby zobaczyła, że ludzie nie zawsze są źli. Nie śledziłam uważnie, w jakim jest wieku, ale jak jest bardzo mała i nieagresywna, a nowi opiekunowie wyglądają na rozsądnych, to może warto dać ją im od razu. Nawet jak ją usocjalizujesz i tak nowi ludzie wywołają stres i pierwsze dni będą podobne do obecnych.
Wszystko zależy, jacy to ludzie.

Usagi_pl

 
Posty: 1469
Od: Śro wrz 05, 2007 9:18
Lokalizacja: Szczecin

Post » Sob paź 06, 2007 14:57

kotalizator pisze:Jak zaczęłaś pisać o Krysi i Marianie to mi się przypomniały te o......... od p. Teresy, Beniamin i Nataniel :twisted:
Oni to byli...
Jak czasami jedliśmy coś w łóżku ( :oops: ) to przybiegali i chcieli nas tego siłą pozbawić, nie panowali nad sobą, chcieli dostać jakiś kąsek ale się bali, wskakiwali na łózko, zeskakiwali, jak brali coś z ręki to trzeba było naprawdę uważać na palce, a jak chciało ich się wtedy pogłaskać to i przyłożyć potrafili :roll: Oj, nieźli oni byli, byli nawet gotowi do "bitki" z naszą dorosłą humorzastą kocicą, która była z nimi w sypialni cały czas - zresztą nie raz od nich oberwała.


No no, cóz za rozpusta- jedzenie w łóżku :D
Maniek z Krysią jedzenia mi nie wyrywali z gardła, za to Marcel juz nie raz z głową w szklance stał,bo z łakomstwa ja wpakował do srodka i nie umiał wyjąc obżartuch jeden, no i jak sie jest nieostroznym przy jedzeniu, to potrafi obserwowac i w momencie znikania kesa w ustach ugryżc w nie 8O
Teraz juz panuje w miarę nad sobą, za to ta mała z Kaskady niby taka słabieńka, a jak widzi katem oka, że te dwa pulpety (wczoraj złapane) nadciągają, w ułamku sekundy jest przy talerzu i wcina, w jej przypadku póbuje wcinać i warczy cały czas!!! Nie dziwię sie jej w sumie, jest taka zabiedzona, że pewnie nawet codziennie nie jadła jak była na dachu.
Kropka też tak robiła, na początku warczała przy jedzeniu i ugryźć potrafiła :roll:


Koty z Kaskady maja podobne objawy :roll:
Obrazek Obrazek

e-dita

 
Posty: 3477
Od: Śro lip 11, 2007 12:41
Lokalizacja: Szczecin

Post » Sob paź 06, 2007 15:32

kotalizator pisze:Malkavianko - jeśli Twój TŻ rzeczywiście potrafiłby zrobić klatkę dobrze działającą i funkcjonalną i w dodatku znacznie tańszą to czemu nie...
Tylko to musiałoby być naprawdę przemyślane bo szkoda żeby praca poszła na marne.
W razie czego służę rysunkiem klatki, którą mamy i z której TŻ jest bardzo zadowolony, mogę też w wolnej chwili zrobić zdjęcia.
Jest ona znacznie wygodniejsza od klatki tozowskiej, po zamknięciu nie wystają z niej te cholerne druty.
Klatek - pułapek nie ma w Szczecinie za dużo.
Mój TŻ nawet w tej chwili ma kilka takich sytuacji, że mógłby komuś dać klatkę na kilka dni i ktoś inny by kota złapał, pozostałaby tylko kwestia transportu, ale zawsze to sporo roboty mniej.

Z pewnością w TOZ-ie byłoby wygodnie przechowywać kotki po zabiegu, ale z drugiej strony te wirusy, chore koty itp... sama nie wiem. Musieliby wydzielić jakieś zupełnie osobne pomieszczenie.
Może po prostu coś w miarę blisko TOZ-u.
Możemy myśleć żeby docelowo stworzyć kiedyś właśnie taką przechowalnię, mieć własne klatki wystawowe, własne pułapki, nagłaśniac sprawę sterylek i po prostu pomagać ludziom w ich przeprowadzaniu, uczyć łapać, pomagac w łapaniu, udostępniać klatki i pomagać z przechowaniem kota po zabiegu.


Ta klatka, którą ma Jacek jest świetna, bez tych "cholernych drutów", no i otwierana z dwóch stron taki mały high tech :D
Klatki z TOZu są już bardzo zużyte.
Usagi wymysliła,że te klatki powinny być na pilota: kot wchodzi, my pilotem cyk i kicia zamknieta :lol:
Malkavianko, moze Twój TŻ wymyśli taki prototyp a my go bedziemy testować :wink:

Co do przechowalni, to jej istnienie bardzo ułatwiłoby sprawę łapania kotek.
..Ja o osobnym pomieszczeniu właśnie myślałam, żeby nie trzeba było przez gabinet przechodzić jak sie po kota przyjezdza, albo nawet zeby wieczorem mozna bylo je tam odstawic i do rana by sobie w klatkach czekaly na kastarcje.
Obrazek Obrazek

e-dita

 
Posty: 3477
Od: Śro lip 11, 2007 12:41
Lokalizacja: Szczecin

Post » Nie paź 07, 2007 16:15

Ta mała czarna prawdopodobnie do domu nie trafi. Od wczoraj z nią "walczymy" na przemian z TŻ -tem. Nie ma szans na złapanie jej tzn na zwabienie do transportera. Kotka wydobrzała już po zabiegu, leki też pewnie działają - kot chodzi po ścianach (dosłownie) i prycha a piwnica moja nie jest mała. Zawaliłam cały weekend, jutro idę do pracy i będę do nich zachodzić 2 razy dziennie. Z takiego oswajanie nic nie będzie. Zachowanie tych kotów zwyczajnie się pogarsza.
ania c pisze:Ja nie wiem do tej pory, które koty do mnie trafią - widzę, że chyba te, które się poprostu złapią.
Prosiłam, żeby były to koty raczej przyjazne i lubiące się - w końcu mają trafić w zupełnie nowe środowisko

W pw też o tym pisałam.
Pisałam, że nie podejmuję się oswajać dzikich kotów. Doświadczenia można co prawda nabrać ale trzeba mieć na to warunki i czas.
Cały czas byłam uspokajana.
kotalizator pisze:Z pewnością p. Teresa i e-dita wybiorą dla Ciebie te najbardziej proludzkie i tolerujące swoją obecność kotki, jeśli to te kotki, w łapaniu których będzie uczestniczył mój TŻ, to również go na to uczulę.
Na pewno nikt nie będzie usiłował Tobie "wcisnąć" tego co się złapie pierwsze

Okazało się że mam jedego dzikusa i drugą skamieniałą ze strachu kotkę, która siedzi pionowo na scianie za nogą od stołu 8O . Daje sie dotknąć ale kamienieje, nie wiem ile je, ile pije - jedzenie znika a w kuwecie znajduję urobek więc mam tylko nadzieję że ona się rusza kiedy mnie nie ma.
Nie mam pomysłu na dalsze losy tych kotów.
Dostałam niezłą nauczkę. Powstrzymam się od dalszych komentarzy.
Obrazek
"Nie miłosierdzie a sprawiedliwość jesteśmy winni zwierzętom"

ania c

 
Posty: 1421
Od: Czw lis 24, 2005 12:56
Lokalizacja: Stargard Szcz/bywa Toruń

Post » Nie paź 07, 2007 17:37

Ania, ta większa kotka to jedna z pieszczoch p. Teresy, ocierająca się o nogi i bez problemu pozwalająca się głaskać, druga jest młoda i najzwyczajniej nie wie co sie dzieje, została wyrwana ze swojego dotychczasowego środowiska, nigdy nie była w zamknięciu.
Im jest potrzebny czas, moje dwa dzikuski potrzebowały prawie miesiąca, żeby się do mnie przekonać, a były młodsze od niej.
Wiem, że chcesz dla nich jak najlepiej, że chciałaś, żeby ta mała czarna trafiła do domu, ale wydaje mi się, że to wszystko za szybko. One muszą się przyzwyczaić do Twojego głosu, do tego że Ty (lub inna osoba) je karmisz, że są od Ciebie zależne, ale nie spotka je nic złego.
To, że teraz siedzą w zamknięciu odbierają jak najwiekszą krzywdę, jaką im można wyrządzić i jestem przekonana, że każdy inny wolnożyjący kot zachowywałby się tak samo.
Daj im proszę więcej czasu, one są w nowym miejscu zaledwie kilka dni dopiero.
Ja moje dwa tymczaski dzikuski wysłałam do warszawy, dla nich był to tak duży szok, że przez pierwsze dni nie wyszły zza szafy a przy próbach brania na ręce gryzły - a wcześniej były przecież cały czas u mnie w domu, wsród ludzi - po kilku dniach sie oswoiły i ataki "dzikusostwa" poszły w zapomnienie.
Te kotki , które są u Ciebie były tylko i wyłącznie na wolności, nie możemy o tym zapominać, chodzi nam przecież o to, żeby one były znowu kotami wolnożyjącymi. Tę małą czarną dałoby sie oswoić, ale na to trzeba czasu, kilka dni to za mało.
Obrazek Obrazek

e-dita

 
Posty: 3477
Od: Śro lip 11, 2007 12:41
Lokalizacja: Szczecin

Post » Nie paź 07, 2007 18:59

Daj im czas - to dopiero trzy dni. Jesteś dla nich na razie kompletnie obcą osobą, więc się boją. Do mnie w czwartek przyjeżdża Kasia z Torunia i mimo, że z Agatą sypia, u mnie pewnie schowa się w kanapie.

Tu nie chodzi tylko o nowych ludzi, to także nowe miejsce, nowe zapachy. Do tego szok po zabiegu. Jakbyś się czuła, gdyby nagle wyrwano Cię z Twojego środowiska, zrobiono coś z Twoim ciałem i przeniesiono do obcych ludzi?

Pozwól im się poznać. Te kicię, która daje się pogłaskać - głaszcz. Tak po prostu, żeby zobaczyła, że krzywdy jej nie robisz.
Drugiej pozwól się przyzwyczaić do Twoich kroków, głosu, do tego, że to Ty przynosisz jedzenie. Podejrzewam, że jak ta spokojniejsza nabierze zaufania to i ta druga się zacznie uspokajać. Nic na siłę.

A przede wszystkim daj im i sobie szansę. Nie trzy dni. Chociaż dwa tygodnie, co Ci szkodzi, i tak miały u Ciebie być.

Usagi_pl

 
Posty: 1469
Od: Śro wrz 05, 2007 9:18
Lokalizacja: Szczecin

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: puszatek i 115 gości