A ja może wkleję małe Powązkowsko-Piekarskie Fotostory... Choć to nie koniec story, gdyż jutro będę probowac złapać ostatnie z Piekarzątek.
Łapanki odbywały się na raty i były mało skuteczne, z uwagi na to, że zwierzaki są karmione, megaostrożne, i nie na tyle zdesperowane, aby wejść do klatki. Dopiero przedwczoraj, gdy byłam tam po raz ostatni, namierzyłam piekarniane karmicielki... I nie ukrywam, że baardzo liczę na współpracę z ich strony. Zwłaszcza przy sterylkach.
Oto widok zapierający dech w piersi każdego kociarza-lapacza. Kociaki krążą wokół klatki i wąchają przynęte. Przyznam, że choć wiele takich akcji widziałam, zawsze czuję jak przyspiesza mi tętno
Blisko, co raz bliżej.
(jeden z tych kociaków to Piekarz nr 2, drugi - jeszcze nie złapany)
Obecnie, w mojej łazience - do Piekarza Mniejszego dołączył Piekarz Większy. Piekarz Większy jeszcze trochę się boi, ale jest już całkiem naręczny i taki 'pieskowaty'
W ogole regularność obserwuję taką - w pierwszej kolejności łapią się kociaki najmniejsze, zabiedzone. dopiero później te mniej głodne. Piekarz Nr jeden i Kominiarz były wyraznie mniejsze od Piekarza Nr 2. Ciekawe, jaki okaże się Piekarz numer trzy. A może to będzie dziewczyna?
Widok z góry
Ten bardziej zrelaksowany to Piekarczyk mniejszy
No i jeszcze raz. Może tu nie bardzo widać, ale Numer Dwa ma taki pieskowaty wyraz twarzy
I deja vu. Uwaga! To nie rodzenstwo!
Dwa pingwiny z Powązkowskiej w różnym wieku

Jeden to Chati, drugi to Piekarz mniejszy.... czyli mamy do czynienia z atakiem białowąsych, skarpetkowych klonów.
