
Nie napiszę czym karmię Orzeszka, bo mnie zjecie żywcem.
Ale wypróbowałam naprawdę wszystko. Mieszanie też się nie sprawdziło...
A Orzeszek musi jeść. I to mokre - choć próbuje skubnąć suchego, ale Doc jeszcze nie pozwolił...
Odstawiliśmy laktulozę, bo powoduje odwodnienie [ściąga płyny z tkanek do jelita grubego]. Zostajemy na parafinie. Do tego ciągle antybiotyk, vit.B i metoclopramid.
Orzeszek czuje sie lepiej, znowu pięknie biega za mną, gdy go zawołam. Wskakuje na parapet, gdy wietrzę i wącha powietrze. Jest jednak strasznie chudziutki, boję się też o jego nerki...
Jak tylko `sprawy jelitowe` wrócą do normy, to będę go przestawiać na karmę nerkową. No i powtórzymy badania krwi...