Anita, dopiero przeczytałam, jakoś nie zauważyłam, że w wątku były nowe posty - bardzo się zmartwiłam, że z Krzysiem kiepsko... Mam nadzieję, że przez ten tydzień choć troszkę się poprawiło, że to tylko jakieś chwilowe pogorszenie... W każdym razie cały czas trzymam kciuki
Modjesko - już jest po tej wizycie piątkowej, więc na pewno wszystko wiesz

Czytałam, że wynik drugiego testu był negatywny
Ja bym go dla pewności potrzymała do kolejnego testu na intronie ludzkim - nie zaszkodzi mu, a jeśli białaczki zupełnie nie ma, to w razie czego podniesie mu odporność
Małgorzato - z tym jest zawsze problem - z dokoceniem kotem białaczkowym do kota zdrowego albo z braniem kota zdrowego do białaczkowego, bo szczepionki niestety nie dają 100% pewności... U nas wyglądało to tak, że o białaczce Nocki dowiedzieliśmy się już po tym, jak była u nas - wtedy nie mieliśmy wyboru - wzięliśmy ją na dobre i na złe, zaszczepiliśmy chłopaków, ją leczyliśmy. W tym czasie nie braliśmy żadnego kota do domu, żeby nie ryzykować jego zdrowia - żeby się nie zaraził. Baliśmy się też, żeby ewentualny stres nie spowodował rozwoju choroby u Nocki, bo stres może spowodować spadek odporności, a tym samym pogłębić chorobę lub spowolnić efekty jej leczenia.
Kolejny kot przyszedł do naszego domu, jak Nocce wyszły 2 testy ujemne (robione w odstępach 3-miesięcznych). Ponieważ wyglądało na to, że problem białaczki jest za nami, wzięliśmy na tymczas jeszcze koteczkę. No i zrobiliśmy jej w pewnym momencie test - dodatni. W błysku doszczepiliśmy tych, którzy byli wcześniej szczepieni na białaczkę, Nocce zrobiliśmy PCR i po ujemnym wyniku też ją zaszczepiliśmy, zrobiliśmy test kotkowi, którego wzięliśmy po tych negatywnych testach Nocki - też wyszedł dodatni
Ale te testy były robione po fakcie, po tym, jak koty już były u nas i w zasadzie sprawa już była dokonana - mogliśmy tylko szczepić rezydentów i leczyć koty z dodatnimi wynikami. I znowu nie bierzemy tymczasów - ze względu na nie i ze względu na koty z dodatnimi wynikami...
Nie wiem, czy odważyłabym się świadomie brac zdrowego kota do kota z dodatnim wynikiem...
Z drugiej strony, mimo pewnego ryzyka, te szczepionki jednak dość dobrze zabezpieczają...
Każdy musi podjąć swoją własną decyzję
Natomiast co do szczepionki - wszystkie szczepionki podawane są podskórnie. Moi weci wszystkie szczepionki podają w tylną łapę, bo tak naprawdę ryzyko wystąpienia mięsaka istnieje w przypadku każdej szczepionki - jest to w końcu obce białko. Przy niektórych szczepionkach (wścieklizna, białaczka) to ryzyko jest wyższe.
Ta nowa szczepionka, pozbawiona adiuwantów, to szczepionka Purevax firmy Merial. Jest ona jak najbardziej dostępna w Polsce, kosztuje (o ile się nie mylę, bo szczepiłam kilka miesięcy temu) koło 70-80 zł. W przypadku tej szczepionki ryzyko zostało zminimalizowane właśnie przez brak adiuwantów. Ale i tak moi weci dają ją w tylną łapę - strzeżonego, i tak dalej

Jest kilka rodzajów Purevaxa - ja szczepiłam tym z pozostałymi chorobami (panleuko i KK). Nie wiem, czy jest Purevax tylko przeciwko białaczce, a jeśli jest, to czy jest dostępny w Polsce. Ten w kompleksie z innymi chorobami na pewno jest. W sumie, jeśli szczepi się tylko tą szczepionką to lepiej mieć jedną na wszystkie choroby, niż szczepić kilkoma rodzajami. Po pierwszym, podwójnym szczepieniu, doszczepia się potem jednorazowo co roku i z głowy
