Byliśmy dziś z Frodo u weterynarza, na kontroli - okazało się, że rana goi się poprawnie i wszystko jest w porządku

Codziennie musimy jednak myć jej brzeg i okolicę i smarować tribiotykiem (antybiotyk w maści).
Zanim trafiliśmy do lecznicy - dość późno, bo ok. 22, Frodo zrobił nam psikusa. Wybieraliśmy się wcześniej, ok. 18:00. Froda udało się zapakować do kontenera, już byliśmy w drzwiach - postanowiłam zadzwonić do lecznicy i upewnić się, czy nie ma żadnych przeciwności. Okazało się, że nasz lekarz ma kilka konsultacji, wiec najlepiej jeśli przyjdziemy później, ok. 21:00. Wypuściłam zatem Frodo z kontenera, a ten gdzieś przepadł

Ani go nakarmić, ani nic. Obawiałam się, że mimo naszych wysiłków uszczelniających, Frodo wszedł pod łóżko, za różne umieszczone pod nim graty i tam zaparkował (choć to było mało prawdopodobne, bo sypialnię zapobiegawczo zamknęłam - ale kto tam wie, koty to cudotwórcy). Ok, może sam wyjdzie, jak się uspokoi. Czekam i czekam, nic. Dochodzi 21:00, czas się zbierać. Wpadliśmy w panikę, bo nadal kota nie ma. Zrobiliśmy przemeblowanie pod łóżkiem - nie ma kota, obszukaliśmy każdy kąt! Prawie... Przypadkiem i bez większej nadziei sięgnęłam dłonią pod niski stojak (jak półka pod monitor na komputerowe biurko), na którym stała lampa - całość na podłodze, w kącie. I co? I poczułam futerko!

W życiu bym nie pomyślała, że tam się wciśnie, bo od góry całość wygląda na niską i ciasną... W każdym razie schowek ma już spalony

A wizyta go nie ominęła
Tak wygląda ów schowek (na zdjęciu wydaje się przestronny, jednak z ludzkiej perspektywy - widziany od góry - robi zupełnie inne wrażenie):

A tutaj podczas wizyty


Po wizycie kot jak zwykle bardziej happy, znęcał się nad drzewkiem. Zresztą dziś miał nawet niezgorszy humor - zrobił kupę, po czym również długo pastwił się nad drapakiem

Ale musiałam go zanieść do kuwety, aby raczył się odsiusiać i odkupalić...
Blue, oj jest cykor, a jakże

Tylko Ty wzbudziłaś w nim jak widać duże zaufanie

Ta sugestia o karmieniu - ok. Masz rację, szkoda mu robić nadzieje

Co do przeciwbólowego - mnie się wydaje, że całe jego zachowanie to wynik założenia sondy. Wcześniej tak nie było (zanim przestał jeść), więc to nie kwestia nowotworu, a raczej bóli z tym związanych. Tak mi się wydaje. Wetka towarzysząca mówiła jednak, ze kiedyś przyjdzie czas na mocniejsze środki, np. narkotyk, który mu w umyśle stworzy przyjemne odczucia..