
Szimi trafiła do schroniska jako młoda jeszcze wilczyca. Błakala się wokół osiedli na Aninie (Warszawa). Prawdopodobnie uciekła Rosjanom lub została przez nich porzucona. Nie bała się ludzi. Ludzie ja dokarmiali myśląc, że to zwykły szczeniak. Po jakimś czasie zaczęli mieć chyba watpliwości, bo został wezwany weterynarz, który ją złapał i odwiózł do zoo warszawskiego. Tam została przebadana, wysterylizowana. Po badaniach okazało się, że ma w sobie domieszkę wilka tybetańskiego i jako "mieszaniec" nie może mieszkac w zoo. Trafiła więc do Korabiewic. Tutaj długi czas mieszkała sama na dużym wybiegu - nie było wiadomo jak zareaguje na towarzystwo psów. W 2003 rooku ze względu na wyjątkowe problemy "lokalowe" na jej wybieg został wpuszczony Czarny. Świetnie się dogadali i od tej chwili są nierozłączni
