» Sob paź 22, 2011 11:54
Re: Buraczek z cm. wolskiego. Diagnozujemy.
jamkasica, dzięki za chęci, ale na razie z Buraczkiem sama muszę sobie radzić, bo postronne osoby niewiele mogą.
Buraczysko już w pełni formy. Wczoraj jak szara smuga prześlizgnął się obok mnie, gdy wchodziłam do pokoju, no i rzucił się gonić koty. Dopadł Psotę, sponiewierał, zanim go nie odciągnęłam i nie wpakowałam do kontenerka, który akurat był w pobliżu. Burak odgrażał się jeszcze przez kratkę, gdy wynosiłam go do jego pokoju. Potem zauważyłam, że złamał sobie pazur w tej akcji i ma świeżą krew na łapce. Zbyt był podekscytowany, żeby mu to przynajmniej obejrzeć, ale dziś widziałam, że sam sobie wszystko oczyścił. Jeszcze bierze antybiotyk, więc zakażenie mu nie grozi.
Czeka mnie za to odpchlenie całego stada, bo Burak powrócił do drapania się, inne zresztą też.
Niestety, kastracja tego drania na razie nie wchodzi w grę, bo jak twierdzi pani wet, narkoza może z powrotem uruchomić tę hemobartonellę, która utrzymuje się w organizmie przez dwa lata. Nie wiem, czy same krople Bacha dadzą radę go spacyfikować nieco. Ma ktoś z tym doświadczenia?
Na koniec dodam, że Psota jakiś czas po bójce kontemplowała jej ślady w pokoju, ocierała się i wydawała się rozmarzona...