Jeśli się powtarzam, to przepraszam, ale jak doskonale wiecie, nie ogarniam już co o którym kocie już mówiłam

Nosek po unidoxie znacznie lepiej, ale jeszcze ma dostawać.
Sitka na unidoxie, bo dostała kataru, oczy miała bardzo brzydkie, zaropiałe, posklejane. Po dwóch dawkach znaczna poprawa.
(Szczyl ma katar, Furkot ma grzyba..... taka ciekawostka

)
Jak zapowiadałam tak zrobiłam, zapytałam wetkę czy mogę skończyć izolować Strachulce. Pozwoliła
O ja głupia!!!!! Co mnie podkusiło, nie wiem
Sytuacja w moim domu wygląda następująco: Sitka prycha jak szalona na wszystko (czytaj: Szczyl lub Furkot) co podejdzie bliżej niż na 0,5 metra.
Nosek zasłuży na wizytę u Garncarza bo mu oczy z orbit wyjdą, jak nic! Ale chce się przyjaźnić z moimi futrami, czego Furkot nie rozumie i warczy na Noska. Szczyl jest wniebowzięty, że ma nową ofiarę.
Sitka chowa się za pralką jeśli uzna, że coś jej grozi...... wycofała się trochę, nawet w stosunku do mnie. Ale ja się nie załamuję, zaczniemy od początku, co tym razem będzie znacznie łatwiejsze, bo na mózg jej z pewnością nie padło, jest tylko w lekkim szoku

Szczyl dostał amoku, chce ganiać wszystkie koty jednocześnie, raz już od Sitki w papę zarobił. Ale znacie Szczyla..... nie szkodzi, spróbuję jeszcze raz i jeszcze i jeszcze.........
Podczas jedzenia cała czwórka krąży od miski do miski sprawdzając co dostała reszta, a może co lepszego
Furkot chodzi od kuwety do kuwety robiąc totalny burdel, bo sprząta po wszystkich, moje mieszkanie wygląda jak żwirownia w szczycie sezonu.
Ciekawe obserwacje poczyniłam w sprawie Noska. Owszem chodzi po całym mieszkaniu, zagląda w różne kąty, ale cały czas ma mnie na oku. Nie mogę przejść koło niego swobodnie, bo dopada podłogi lub ucieka. Jest tylko jeden wyjątek, otóż nie ma najmniejszego problemu żebym przeszła bardzo blisko niego kiedy trzymam w ręku michy z żarciem. Wtedy się nie boi
To jest dla mnie super optymistyczny objaw, bo to oznacza, że w tym całym strachu Nosek zachował ostatki zdrowego rozsądku.
I jeszcze jedno, w związku z tym, że każdy z moich kotów dostaje jakieś leki, maści, krople do nosa itd itd musiałam posiąść tajemną wiedzę podawania tabletek bez latania z mięskiem w ręku jak głupia za każdym stworem, bo trwało to godzinami.
I, uwaga teraz się chwalę: spoko mi to wychodzi

Moje koty mnie nienawidzą

ale co tam!
W czwartek znowu do weta, ale nie mam pojęcia z którymi kotami, oszaleję!
Moja wetka chyba widzi szaleństwo w moich oczach, bo wszystko powtarza mi po 15 razy, każdą fiolkę z lekami opisuje prawie pismem obrazkowym..... jak dla analfabety. Bez tego bym zginęła, a koty musiałyby się same nauczyć podawania sobie leków. O! Szczyl byłby w tym dobry, bo on nie odpuszcza w żadnej sytuacji
Obiecuję nowe zdjęcia w najbliższym czasie