Jana pisze:4. Wirus w ślinie a zarażenie drogą kropelkową to dwie różne sprawy. FeLV też jest w ślinie i przez ślinę koty się zarażają - ale nie drogą kropelkową.
Mogłabym poprowadzić takie przesłuchanie, jak Ty wobec mnie w moim wątku. Ale jak zwykle wybiorę metodę po-uczyć.
FIV też, tak na marginesie jest obecny w ślinie, a jednak konieczny jest kontakt [bardzo] bezpośredni, żeby doszło do zakażenia. Do zakażenia FeLV dochodzi również w sposób bezpośredni, a wirus FeLV choć wykazuje się większą trwałością niż FIV w środowisku zewnętrznym, to jednak wbrew twierdzeniom niektórych forumowych autorytetów, nie jest możliwy do przeniesienie np. przez pchły.
Po co o tym piszę? Bo nie wiem, czy wiesz Jano, wirusy charakteryzują się rożną odpornością na `pobyt` poza nosicielem. Na podstawie tego, jakie metody kwarantanny usiłujesz promować [choć sama ich nie spełniasz w takim stopniu, w jakim wymagasz tego od innych] wnioskuję, że traktujesz wirusa FPV jako wyjątkowo odpornego na warunki środowiskowe.
Z kolei z zalinkowanych tekstów wynika jasno, że wirus FPV jest wydalany również ze śliną.
Składając obie te informacje zusammen można zupełnie spokojnie stwierdzić, że FPV przenosi się drogą kropelkową. Na dodatek jego wysoka odporność na warunki zewnętrzne powoduje zdolność zakażania pośrednio. Nie tylko przez Twoje kapcie, czy ciuchy [swoją drogą miałabym pewne kwestie techniczne do rozstrzygnięcia w tej akurat materii

Ciebie przed epidemią w domu chroni nie tylko i nie przede wszystkim kwarantanna. O tym juz pisałam.
Jak zwykle kompletnie nie zrozumiałaś moich dywagacji na temat FPV w moim wątku. Ale dla mnie to nie nowina.
Nie miałam zamiaru sprzedawać nowych super-informacji na temat PP - bo takich po prostu nie ma. Podstawową kwestią jaką starałam się rozstrzygnąć [podając przy tym informacje znane od dawna] było to, jak w oparciu o tę wiedzę, ułatwić regularnym i/lub wielozakoconym [i `nieodpowiedzialnym`] DT tymczasowanie kociąt, żeby uniknąć u nich epidemii PP. Bo rada: kwarantanna, izolacja i `nie brać`, to o wiele za mało w sytuacji, gdy mamy dostęp do wszelkich informacji na temat epidemiologii wirusa.
Dwie pierwsze rady - kwarantanna i izolacja - stworzyły we mnie złudne wrażenie, że mogę już bezpiecznie wziąć kocięta do domu bez podania im na wejściu parwoglobuliny. A moje złudne przekonania, oparte o ogólnoforumowe `przykazania`, te kocięta przypłaciły życiem.