Sarah, kocurka można wykastrować w każdym wieku, byłoby to z korzyścią dla niego

Ważne tylko, by przy okazji zabiegu (przed) zrobić mu badanie krwi, by sprawdzić, w jakim stanie są nerki, zajrzeć do paszczy, bo może trzeba też przy okazji wyrwać chore ząbki.
A poza tym, pod opieką mamy rannego, młodego gołębia. Usiadł wczoraj na naszym parapecie, młodziak, jeszcze z nieopierzoną do końca głową. Jarek zauważył, że miał kilka połamanych piór na skrzydle, ale nic więcej nie było widać. Daliśmy mu na parapet ziarenka, wodę i stwierdziłam, że damy mu po prostu odpocząć, nie ingerując. Niestety nie jadł. W nocy padało, żal było patrzeć, jak moknie, ale było tak jasno, że nie miałam szans go złapać, a nie chciałam, żeby spadł uciekając w popłochu (w ciemności ptaki stosunkowo łatwo złapać, jeśli się ptaka odpowiednio podejdzie, ale musi być naprawdę ciemno). Rano za to się "rozchmurzył"

i zaczął sobie robić toaletę piórek - wtedy okazało się, że ma ranę na grzbiecie - kiedy próbował się mocniej ruszać zaczęła stamtąd płynąć krew. Wyprosiłam koty z sypialni, i postanowiłam się z nim zaprzyjaźnić - mrugałam do niego, gadałam, w końcu zostawiłam uchylone okno. Udało mi się go zwabić na parapet wewnętrzny, siedział tuż przy oknie, wychodząc na zewnątrz, ile razy wchodziłam do pokoju. Cierpliwie wchodziłam i wychodziłam, a, że akurat padało, jemu się przestało chcieć wychodzić

i za którymś razem zdecydowałam się zamknąć mu okno przed nosem. Zdążyłam!
Niestety był bardziej ranny, niż to wyglądało na pierwszy rzut oka - kiedy go wzięłam do rąk i tym samym lekko nacisnęłam na brzuszek, krew mu chlusnęła z dzioba

Pomyślałam, że ma przebite płuco i nie pomyliłam się bardzo - ma przebity worek powietrzny.
Gołąb pojechał z Jose Arcadio Buendia

na cito do lecznicy, a w drodze dostał nawet imię - Franuś. Nie został uśpiony, ale ma małe szanse na przeżycie. Tym niemniej, jest pod troskliwą opieką w szpitaliku.