Malutkie Dziunie zajęły mi cały wczorajszy dzień.
Musiałam je dopieszczać.
Bardzo biedniutkie były.
Zwłaszcza Bura i Szylkretowa.
Obie wymiotowały.
Czarna, w ramach nieco większego ciecia dostała dożylną kroplówkę, wiec kilka godzin po zabiegu była już na chodzie i dopominała się o jedzenie.
Tak, tak zbieg udał się, pacjentki żyją.
Czarnej woreczek miedzy tylnymi okazał się niespodzianką.
Dwóch lekarzy dokładnie sprawdziło zawartość woreczka. I co się okazało? Że to żadna przepuklina pachwinowa. Czarna w ramach gromadzenia zimowych zapasów, tłuszczyk magazynuje.
Dzisiaj już dziewczynki zjadły śniadanie.
Paradują w gustownych kubraczkach, nieco skrępowane i wyciszone.
I tak będzie przez kolejne 9 dni, zanim szwy ściągniemy.