Miuti pisze:Jeszcze w sprawie Szymka:
Sprawę należałoby skierować do Izby Lekarsko - Weterynaryjnej.
Interwencja w Krakvecie nic nie da.
Jedno jest faktem - w Krakvecie na sobotnim dyżurze pozostawiono młodziutką, niedoświadczoną vetkę, która nie była w stanie podołać złożonemu na jej barki ciężarowi. Nie zrozumcie mnie źle - ja tej kobiety nie bronię. Mogła przyznać się, że nie dorosła do sytuacji, zadzwonić po pomoc albo po prostu wysłać Szymka do innej przychodni. Dla mnie ta pani to przykład braku wiedzy połączonego z karygodnym podejściem do pacjenta.
Rozmawiałam wczoraj z koleżanką - hodowcą psów rasowych, opiekującym się na dużą skalę tzw. trudnymi przypadkami bezdomniaków. Powiedziała mi ona, że w Krakvecie większość lekarzy jest słaba - liczą się w zasadzie dwa nazwiska - wiecie, które.
Starsi z Was pamiętają okres monopolu przychodni na Brodowicza. Tam było tak właśnie - dwa dobre nazwiska i szlus. Reszta to ludzie, do których strach było zaglądać.
Chcę zwrócić feliwaya.
Czarne Diabły go nie potrzebują.
Czarne Diabły dziękują za pasztecik - uwielbiają go wprost. Dawno nic im tak nie podchodziło.
najpierw skarga do właścicieli lecznicy, nie możemy ich tutaj pominąć, zwłaszcza, że trzeba im zwrócić uwagę na fakt, o którym piszesz tzn młoda nowicjuszka sama na dyżurze, na który zazwyczaj przywozi się nagłe, ciężkie przypadki.
Co do ilości nazwisk to znajduję więcej niż dwa, ale, że nie wszystkie to jest oczywista oczywistość dla każdej lecznicy.
Feliwaya weźmiemy na Kocimską, może chociaż on coś pomoże

a ten pasztecik jest uwielbiany przez większość kocich ogonów, Muchomory są w stanie się nawet o niego pobić a na pewno trzymać "wroga" na odległość łapką
