Cztery maluszki od Kruszynki też odchodziły na pp, jedno po drugim, ja też bałam się każdego powrotu z pracy do domu.
Maluszki bardzo cierpiały, widziałam ten ból...cierpiałam razem z nimi...
ale wiecie, to może głupio zabrzmi, ale i te moje maluszki i Franuś i wiele innych kotów, które odeszły na pp, odeszły w DOMU, otoczone miłością, a ile jest małych i dużych kotków, które odchodzą na tą i inne choroby gdzieś w ciemnych i brudnych piwnicach, garażach itp, i nie mają obok siebie nikogo, odchodzą same... niekochane, niewidziane, niechciane...
to może marna pociecha, ale może meggi będzie Ci choć trochę lżej, wiedząc, że maluszek odszedł otoczony ciepłem Twojej miłości