mb pisze:ryśka pisze:Zdenerwowałam się, bo sąsiedzi znad piwnicy, w której mieszkają koty dziś wymieniali się uwagami pt. "ja mam wiatrówkę i zrobię porządek jeszcze dzisiaj".
Prawie złapałam ręcznie najbardziej chore kocię, kiedy pewna "urocza" pani pobiegła w moim kierunku przez trawnik krzycząc "łap go pani". Zaproponowała mi też, że dorosłe mam sobie powyłapywać i uśpić.
Najbardziej chore kociątko wygląda gorzej, niż Kichotka - miałam je już w odległości 40 cm. Nie wiem, czy ma oczy do uratowania.
Szczerze mówiąc wolałabym żyć w jakimś innym, lepszym świecie.
Ja nie potrafiłabym tak działać - od razu wdawałabym się w okropne awantury: jestem zbyt porywcza i znam dużo
"brzydkich" wyrazów i wyrażeń
I dlatego ja jestem od logistyki, podstawiania zaplecza socjalnego przed blok (uno z rozwalonym układem kierowniczym na szczęście dało się przeturlać 200m), dostarczania kawy, zanęt i drożdżówek (a miało już nie być słodyczy).
Ale do rzeczy.
Właśnie niedawno zakończyliśmy polowanie na rodzinkę Kotki Kichotki.
Magda po raz kolejny mi zaimponowała.

Jest niesamowita. Musiała być kotem w poprzednim wcieleniu...
Najpierw do klatki wlazł Spoxik, to chyba kocurek... Dziki jak 100 diabłów., tak przynajmniej sądziłem, zmieniłem zdanie, kiedy spotkałem jego tatkę, a później rodzeństwo. Siedzi w klateczce i udaje, że go nie ma teraz, chyba, że trzeba osyczeć mnie. Chory. W miarę śmiały, choć nieufny.
Mamusia całej ekipy, jak już zdążyliśmy się dowiedzieć, 2 lata temu przez kogoś wyrzucona, zameldowała się jako druga. Chyba jest starsza niż sądziliśmy i w gorszym stanie. Strasznie śmierdzi. Ale, uwaga, uwaga - lubi myzianie za uszkiem, kocha drapanie po gardziołku! Oj, oj, będzie z nią kłopot. Ma też imię - Mamele.

Martwię się o nią bardzo, bo zdaje się, że jest z nią gorzej niż sądziliśmy. A przy tym zdaje się być bardzo łagodna. Kiedy próbuje wydostać się z transporterka i trafi na moje dłonie łapciami czuję, że nie używa pazurków... Tobiaszkowi odgruchała na odległość, a Filowi, który ciekawsko zaglądał poskarżyła się rozpaczliwie...
Ojciec wpadł trzeci - roboczo dostał na imię Pum - jest IMPONUJĄCY

To wspaniały, dziki, silny, cudownie zbudowany kocur. Jeśli maluchy mają jego geny, a wygląda na to, że mają (o tym poniżej), to będzie ostra jazda z oswajaniem... Pum jest królem, powiedziałem mu to. I powiedziałem mu, że go szanuję. Pum chyba zrozumiał, bo przestał walczyć o wyjście. Śpi w transporterku, ale czujnie, bo wystarczy przejść obok, żeby z wnętrza wyszedł potężny atak łapą. Zdrów jak ryba. Potęga.
Dzidka jest dzika, a w każdym razie za taką chce uchodzić. To się jeszcze ustali. Do klatki wpadła na tuńczyka, kiedy po drzemce zauważyła, że Mamele gdzieś poszła. Syczy jak sto tysięcy węży. Obraziła się na cały świat i zaszyła w transporterku w klatce, nawet na smakochy nie wyszła. Wygląda na to, że to miniPum, także w zakresie odporności, bo wygląda na w miarę zdrową.
Lotek wszedł ostatni. Na szczęście.

Jest w złym stanie. Ma krwawy nosek i oczka. Wygląda na dość dzikiego, ale do miseczki wyszedł. Syczy bardzo bardzo.
Generalnie zobaczymy co na to wszystko wet powie. Czekamy teraz na Berni, która zaoferowała pomoc w dotarciu do lecznicy.
Postaram się zaraz dać ciut zdjęć.