Juz prawie miesiac minal od ostatniego wpisu.
Troche sie dzialo.
Maluch probówawal przejac wladze w domu. Wszyscy go postawili do pionu z wyjatkiem Rezerwy. Biedna tak sie dala zaszczuc że zapedzał ja w kąt i pilnował. Troche poprzestawialam i Rezerwa ma swoje wlasne pomieszczenie. Siedzi sobie teraz z dzieciakiem w pokoju. Na zachowanie podzialalo idealnie. Kilka razy dziennie kota daje sie wyczochrac, wyglaskac wiec to duzy plus. Wyglada na to że to faktycznie jedynaczka (dzięki OKI).
Dzieciak natomiast uczy sie pokory bo chyba z tego szalenstwa bylo jej za daleko do kuwety... W nieduzym pokoju trafia bez pudla zawsze. Same plusy.
Maluch za to dostal drobna kare za rozrabianie. ;P wpakowałam go w kubraczek na dobe i nawet nie wiecie jaka sie cisza w domu zrobiła...

przy okazji wrocil mi duzy czarny pueszczoch nadstawiajacy sie do glaskania.
Niedawno przybyl nam nowy tymczasik. Kolejny futrzak ktory trafil do mnie na oswajanie to Frank. Eszcze jest zestrachany, ale ewidentnie zaciekawiony. Przy michach daje sie wyglaskac z kazdej strony poki nie wstanę. Do kotow barankuje. Poza tym jest absolutnie przeuroczy. Ciagle tupta łapkami a ma czym. Jest sporym puchatym kocurkiem, o grubych łapkach. Od początku po domu chodzi z postawionym do góry ogonkiem.Rozbrajajacy.

Poki co Beziu go tlucze co jakis czas.
Poza tym ok. Od kilku dni mam wrażenie że jestem na dobrej drodze z doprowadzeniem jelit Tygryska do ładu. Kupska jeszcze nie są idealne ale krwi nie widać a to juz dobrze. Przebadany wzdłuż i wszerz i niewiele to dało. Kilku wetów stwierdzilo to samo i chyba mieli racje. Przerazily mnie tylko zmiany w nerkach ale to jakies dopiero mini początki i mam nie panikować.
I generalnie osiagnelam przerost liczby kotow w domu. Zaczynam mieć schizy. Co jakis czas mi smierdzi cos. Jak szukam nie moge znaleźć. Nawet ultrafioletem sprawdzam. Nie nadążam z lataniem na szmacie.... Sic!!!
