ani pracownicy ani weterynarz nie są nastawieni na wprowadzanie jakichkolwiek zmian
Bo trzeba też zacząć od siebie i od organizacji, mówię rzecz jasna o wolontariacie jako takim, nie o kotach, bo tu organizacja jest dobra.
No to tak, kolejna ofiara, która padła:

Dorosła koteczka, której tak biło serduszko ze stresu.
Natomiast to:

Ma nowy dom.
Przywiozłam gazety, Iza przyniosła jedzonko, Klaudia miseczkę.
Stan na dziś to Czitka, którą zabiera Teresa, Kira, 2 podrostki siedzą razem, burasy- maluchy, ten z rozwaloną szyją, kot szaro bury z klatki osobnej, czarne kocice- jedna lepiej, druga gorzej.
To czy kot zostanie uśpiony czy nie będzie już tylko w gestii weta.
On ma tylko takie kompetencje.