no właśnie. niepotrzebnie kiciunię stresowałam podróżą-p.doktor zachorowało dziecko i właśnie jak dojechałam to mieli do mnie dzwonić.
a Julcia naprawdę-nie chciała wejść do transporterka-trzęsła się cała aż transporterek się trząsł i wyglądała od razu na buzi jak na tych zdjęciach ze schronu...

okropnie przykra sytuacja.
całą drogę była wciśnięta w róg transporterka ale jak z powrotem wjechałam do garażu to podniosła pysia i marsz do drzwi klatki

jakby wiedziała że jest już w domu..
nigdy nie przestanie mnie zadziwiać mądrość kotów..
oczywiście zastosowałam wszystkie dostępne "odstresowacze" a ona i tak wiedziała że jedzie gdzieś w nieciekawym celu-a potem że jest już w domu..