
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Korciaczki pisze:Josiu... czyli jak wyglądała wczorajsza noc...![]()
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie?
Smętna ciemność i cisza owszem panują, ale żadne wpadki czy
niespodzianki nie przewidywane. Ot, zwykła noc. Wszyscy śpią (a
przynajmniej taki mieli zamiar, kładąc się spać i walcząc
niejednokrotnie z zupełnie nieuzasadnioną bezsenością). Tylko Josiowi
jakoś na wygłupy przyszła ochota. Poprzedzona wielkim przeciąganiem się
i toaletą na szybko, wędrówka Josia rozpoczęła się zaraz po zgaszeniu
świateł. Zaczęło się od opuszczenia krainy ciemności do której udał się
na krótko przed wycieczką, zejścia z czerwonego kartona (działającego,
nawiasem mówiąc, z niewyjaśnionych przyczyn jak magnes na koty). Warto
dodać, że robi to wyjątkowo bezszelestnie, czego nie można było
powiedzieć o Milence, która za każdym razem robiła mnóstwo szumu.
Później słychać tylko tupiącego tupacza, któremu przyszła ochota na
zwiedzanie akurat w nocy. Coś tam kombinuje, może nawet jakiś skok był,
co jakiś czas z gardełka Josiowego wydobywa się dziwny pomruk.
Najwidoczniej dojrzał coś intersujacego za oknem i przez chwilę próbuje
sobie wyobrazić, że jest dzikim zwierzem. Pojawił się również jeden
poślizg, kiedy Joszko za bardzo się zagalopował na dywanie. Po pewnym
jednak czasie Joś się zaczyna nudzić. Nie żeby był niegrzeczny, po
prostu ostatnio zaczęł odczuwać większą potrzebę przebywania bliżej człowieka.
Nie do pomyślenia, że niegdyś skok tu, skok tam były dla niego wyczynem
przytłaczającym nadmiarem wrażeń. Poza tym zawsze musiał się zdobyć na
wielką odwagę by tego dokonać. Dziś jak widać, wędrówki nocne nie
stanowią zbyt dużego wyzwania, są dla niego normalnym zachowaniem jak
u każdego szanującego się kota. Joś zaczyna się nudzić. Wsparcia szuka w
śpiącym człowieku, licząc że ten wybawi go z opresji i wyrwie z rąk
nudy. Może pogłaska, może się pobawi, ale miseczkę napełni. W Josiowym
rozumowaniu- napewno coś z tych trzech rzeczy. Śpiący jednak nie ma
zamiaru machać sznurkiem o trzeciej w nocy. Joś nie odpuszcza, mruczy do
ucha, jak nagłośniej, w razie gdyby człowiek był głuchy. Nieprzytomny
śpiący (jest noc!) odwraca się na drugi bok, próbując zasnąć i udawać,
że kota nie słyszy. Kiedy mru mru nie działa, baranków nadszedł czas.
Baranko-pokaz w połączeniu z wierceniem w brzuchu odnosi porządany przez
Joszka skutek. Zaspany człowiek (obiecując sobie, że następnym razem nie
ulegnie kotu, nie chcąc by w przyszłości Joś okazał się nocym markiem)
bierze pierwszy lepszy sznurek, będący pod ręką i zabawia kota. Przez
chwilę tylko, bo jak powszechnie wiadomo- w nocy się śpi. Joś, w końcu
wyczuwając powagę sytuacji, również stwierdza, że najwyższy czas na
drzemkę. Czym prędzej wkopuje się więc pod kołdrę, zupełnie zapominając
że przecież nadal udaje wypłoszka i tchórza do potęgi entej. My wiemy,
że Josiu bardzo lubił ciepło poduch, ale on sam jeszcze chyba w to nie
wierzy lub próbuje nie wierzyć. Finałem Joszkowej wędrówki była noc
spędzona pod kołdrą. Czy mruczał przez całe pozostałe kilka godzin, tego
nie wiemy. Ale chyba nie, co za kot poświęciłby się do tego stopnia by
przez tak długi czas zdzierać gardło? Kiedy rano niewsypany człowiek
otworzył oko, pierwsze co ujrzał to wyprostowango jak struna pingwina,
siedzącego i wytrzeszczającego oczy. Mamy poranek, wstawaj, szkoda
dnia...
kropkaXL pisze:Chętnie,ale w zamian oddam sikającą Pyniusię
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 595 gości