Było to chyba podczas przerwy technicznej (dawno temu)- pisałyśmy magicmadzie o Milly, takie tam wieści. Pisałyśmy, że jest gruba i rozmowa jakoś tak się potoczyła, że dowiedziałyśmy się że Millka pzrebywała w boksie z niekastrowanym kocurem (ten kot to Olaf, nikt nie miał pojęcia o jego istnieniu, było już o nim na wątku milenkowym). Przestraszyłyśmy się z lekka na myśl znalezienia pewnego dnia Milly wraz z kilkoma kociakami

Na dniach poszłyśmy z Milenką do pani Julii z Fauny (nie pisałyśmy chyba o tej wizycie, żeby nie robić szumu, miałyśmy zamiar podzielić się tymi wiadomościami jak będzie coś już wiadomo). Wetka nic nie stwierdziła, powiedziała że tak bywa, że nie czuć nic w brzuchu, a tu nagle dnia pewnego niespodzianka

Byłyśmy ponownie w piątek i umówiłyśmy się na USG w poniedziałek.
Tak więc nadszedł ten poniedziałek i oto wieści ciąg dalszy.
Milly lata po domu z gołym brzuchem, jest po usg. Była bardzo grzeczna, nawet pani Julia przyznała ( i w duchu się ucieszyła, że wreszcie przychodzimy z jakimś spokojnym i normalnym kotem

do dziś pamięta naszą Fufu, której bała się cała przychodnia). Na ekranie nie było śladu maluchów, więc raczej Milly nie jest kotna (jak dla nas: wielkie uffff), ale wciąż nie jest to pewno. Był już ponoć przypadek, że do końca dnia ciąży u pewnej kotki nie było po niej widać, że będzie miała kociaki. Nie byłoby sprawy, gdyby nie to że Milly miała kolegę w boksie i to że jest dosyć gruba (Milly doskonale się maskuje i nie widać tego chyba po zdjęciach). Początkowo opcja była taka, że mamy pojawić się z tym jej brzuszkiem za dwa tyg, jeszcze raz na omacanie go. Ale pani Karolina (to ona wykonywała jej usg) powiedziała, że nie ma sensu czekać, że sterylkę zrobić najlepiej teraz.
Tak więc sterylka za tydzień w czwartek o 15.00.
To te dobre wieści...