Katia*" napisała dzisiaj po północy:
Wróciłysmy około 22,ale niestety nie miałam jak wejśc na forum,
bo musiałam odmarznąć, więc pisze dopiero teraz
Niestety,ale tym razem nie poszło nam dobrze i efekt jest tak marny,
że nie mamy żadnego kotka złapanego....z tych które miały pojutrze jechać do Krakowa.
Czarny kotek z chorą łapka pokazał sie pierwszy,krażył,krążył
koło klatki,ale do środka nie wszedł tylko gdzies uciekł i juz się
nie pokazał przez cały wieczór. Widac było wyraźnie,
że kotek kuleje na tylnia łapkę,nie wiadomo co mu się stało,
ale to napewno wymaga leczenia
Potem jakis czas nie widać było żadnego z kotków,
więc pokropiłam trochę wnętrze klatki walerianą
i dodałam tuńczyka i zleciały nam się kocury do tej waleriany:
- pierwszy wpadł wielki, biało-czarny kocurrro, którego ja osobiście
widziałam tam pierwszy raz. Kot miał krew na nosie,
ale raczej to już jakaś klikudniowa ranka jak dla mnie
i na 99% jesteśmy pewni,że nie widzi na jedno oczko,
bo było zaciągnięte bielmem-widać że to starszy kotek
po przejściach,przykurzony ale piękny i dość duży...
starszy tzn może mieć ze 3 czy 4 lata,nie znam się
Zapadła decyzja,że kota jednak wypuszczamy
bo nie mamy gdzie go umieścić....potem Iwonka mówiła,
że jednak trzebabyło go zabrać,bo ten kotek chyba widzi
tylko na jedno oczko
więc napraaaaawdę potrzebuje opieki
i domku
- drugi złapał się kotek burasek-narkoman
Jak tylko wyczuł waleriane to oszalał dosłownie.
Kotek jest dość młody może mieć koło roku chyba albo coś około.
Jest cały bury z pręgami i jasną bródką-naprawdę cudo-burasek
i milutki,dał się brać na ręce i głaskać,choć oczywiście umiarkowanie-
komu młode burasiątko?
Kotek jest młody i zdrowy,ale co było począć jak nie ma dla niego
tymczasu-został również wypuszczony
- trzeci wpadł do łapki nasz znajomy Oskarek- czarny, miziasty kawaler
z krawatka białą,którego to ostatnio złapaliśmy mysląc,
że jest bezdomny i został wykastrowany w Wa-wie,
a nastepnie wrócił do swoich opiekunów,których jak widać
ta przygoda ze zniknięciem Oskarka niczego nie nauczyła
i nadal go wypuszczają na noc z domu
Oskarka oczywiście wypuściliśmy.
Pokazała sie także kotka buro-biała którą chcielismy złapać,
ale tylko zajrzała do klatki-łapki i uciekła w podskokach,
potem juz niestety nie przyszła w ogóle

za to młody burasek
krążył koło nas do końca.
Zamarzaliśmy na kość dosłownie,wiec dłużej nie dało rady tam siedzieć.
Jutro kolejna próba......tym razem bez waleriany juz raczej
P.S. Dzwoniła do mnie lizka121, że przetrzyma kotki do niedzieli,
no ale narazie nie ma "co" przetrzymywać,ale może jutro....
tak czy siak już należą się podziękowania za chęć pomocy lizce121
