kotalizator pisze:Co do sytuacji ogólnej -
Ula, chodzi mi właśnie o to żebyś pisała konkretnie co kto robi, bo hasła typu "ruszamy ze sterylizacjami", "akcja adopcyjna trwa" nie dają przejrzystego obrazu, a wydaje mi się, że właśnie mając przejrzystość sytuacji można cokolwiek dla tych kotów zrobić i liczyć na zaangażowanie innych ludzi w poszczególnych etapach.
W ten sposób tworzysz wrażenie, że masz jakiś sztab tajemniczych ludzi, którzy coś robią.
Czy ktoś nadzoruje adopcje, ma wpływ na to komu i na jakich zasadach pani Teresa oddaje kocięta? - dzisiaj się "chwaliła", że ma ich w domu dużo.
Co dalej ze sterylkami?
Efekty braku sterylizowania kocic są znowu - narodziły się kolejne kocięta

Ciężko odnieść wrażenie, że sterylizacje są najważniejszą i najpilniejszą sprawą dla samej p. Teresy.
Są karmicielki, które nie sterylizują bo nie wiedzą, że można, że w TOZ-ie zrobią to za darmo.
Pani Teresa doskonale o tym wie, ma w domu klatkę - pułapkę z TOZ-u.
Dlaczego dotąd nie posterylizowała tych kocic, skoro od lat regularnie przychodzi do weterynarza z małymi kociakami ze swojego terenu?
To ona musi tego najbardziej chcieć, ją koty znają najlepiej.
W moim odczuciu trzeba ją bardziej do tego zmobilizować.
Odkąd pomagamy pani Teresie, polepszyła się jej sytuacja jesli chodzi o karmę dla kotów, najpotrzebniejsze leki i skuteczność znajdowania nowych domów dla kociąt z jej domu tymczasowego.
Jednak prawdą jest, że niejednokrotnie ciężko ją przekonać do podstawowych racji. Zwykle to się nie do końca udaje- tak jak w przypadku styrylizacji, odrobaczania, czy rozsądnego wyadoptowania kociaków właśnie. Ta starsza już kobieta ma swoje przyzwyczajenia i wprost nie sposób zmienić jej nastawienie do spraw które były dla niej normą od lat. Faktem jednak jest, że kotami z tego terenu zajmuje się od bardzo dawna, codzinnie (skwar czy zawieja) o tej samej porze 2x dziennie karmi je obchodząc wokół teren. Jednak z drugiej strony bardzo nas irytuje, że obiecuje nam używać swojej klatki do złapania kocicy (kiedy gwarantujemy transport do TOZu) kolejny raz jej się "nie udaje", a nie jesteśmy w stanie sprawdzić, czy w ogóle tam z klatką była. A chętnie przyjmuje pomoc w sprawie karmy czy fotografowania i ogłaszania kociaków, zawozenia ich do lecznicy TOZu itd. W sprawie adopcji także wielokrotnie tłumaczyłyśmy jej, żeby wypytała o warunki jakie będzie miał kociak i brała kontakt do ludzi którzy go wezmą. Potakiwała, a potem kończyło się jak zawsze. Kociaki kaskady, od edity czy ode mnie mają w wyprawce umowę adopcyjną- to tyle. Niełatwa to współpraca, tymbardziej, że ciężko się z nią ostatnio skontaktować. To tyle jeśli chodzi o klarowne przedstawienie sytuacji.
A akcja adopcyjna naprawdę wciąż trwa- poprzez ogłoszenia , a sterylizacyjna zaczęła dzięki edicie i TŻ kotalizator, za co dziękuję w imieniu kotów kaskady.
Niestety mnie od poniedziałku trawi grypa i nie moge się czynnie przyłączyć nawet wieczorem. Dziś była u mnie edita po kontenerek i gorączka nie pozwoliła mi nawet świadomie z nią porozmawiać. Trzymam kciuki i pozdrawiam